Gość UO: prof. dr hab. Stanisław Z. Kowalik

Zdjęcie nagłówkowe otwierające podstronę: Gość UO: prof. dr hab. Stanisław Z. Kowalik

18 maja br., w Instytucie Psychologii, prof. dr hab. Stanisław Z. Kowalik, psycholog i socjolog, członek Komitetu Psychologii PAN, wygłosił – w ramach Złotej Serii Wykładów Otwartych UO – wykład pt. O tworzeniu wiedzy naukowej. Perspektywa psychologiczna.

 
Profesor zaczął nietypowo: – Temat nudny. Ale refleksja na ten temat jest nieprawdopodobnie potrzebna, bo dziś nauka ma się nie najlepiej. A powodem tej słabej kondycji jest fakt dominacji potrzeby uzasadniania wiedzy naukowej nad potrzebą odkrywania nowej wiedzy.

Współczesna nauka, zdaniem prof. Kowalika, wiele wysiłku poświęca określeniu wzorców działalności naukowej, których respektowanie ma zapewnić obiektywizm w tworzeniu wiedzy naukowej w oparciu o badania empiryczne. Dawniej szczególny nacisk kładziono na proces wyjaśniania badanej rzeczywistości, obecnie eksponowana jest przede wszystkim prognostyczna funkcja tych badań.

– Zacznijmy od odkrycia naukowego. I od bajki. W ciemnych głębinach oceanu przychodzi na świat rybka. Jest ciekawska, nieustannie pyta starsze ryby: jak jest dalej, czy wszędzie jest tak ciemno? Słyszy, że wszędzie, a mimo to wypływa na powierzchnię, uderza ją migotliwe światło… Wraca uradowana: tam jest inaczej! Starsze ryby upierają się, że to nieprawda, wysyłają jednak delegację, żeby sprawdziła. Wracają: jest ciemno, rybka kłamie! Wypływa sam król podwodnego królestwa i wraca z komunikatem: i rybka, i delegacja, wszyscy mieli rację, nie jest ani ciemno, ani jasno. Mamy tu więc do czynienia z podjęciem próby badawczej, eksperymentem, w wyniku którego otrzymujemy trzy różne wyniki. Co z tym zrobić? Gdyby ryby podjęły więcej takich prób, pewnie odkryłyby, że istnieje zjawisko regularności, istota nauki. Z tej powieści płynie jeszcze inny przekaz: ta mała, ciekawska rybka, jak młody badacz, nie jest wiarygodna dla starszych ryb… A przecież to młodzi ludzie dochodzą do najważniejszych odkryć naukowych.
 
Zdaniem profesora, w tworzeniu nauki można wyróżnić cztery fazy: fazę myślicieli zainspirowanych myślą filozofów starożytnych, niezwykłą fazę odkrywców (przełom XVIII i XIX w.; m.in. Galileusz, Kopernik, Newton, Darwin), fazę naukowców (Koło Wiedeńskie) oraz dzisiejszą fazę ekspertów.
 
– Wielki wpływ na myślicieli miały systemy religijne, bo to religia była pierwszą refleksją nad rzeczywistością, ona też wprowadziła pierwsze pojęcia abstrakcyjne. Naturalnie źródłem wszelkiej wiedzy był wszechwiedzący Bóg, ale równie ważna była zdolność rozumu, o czym świadczą zachowane niezwykle wnikliwe religijne dysputy. Filozofowie przyjęli od religii także założenie o istnieniu porządku rzeczywistości, zanegowali jednak jego boskie pochodzenie. Choć dzisiaj ukazuje się wiele książek o tzw. inteligentnym projekcie, czyli porządku zaprojektowanym przez Boga. Dla mnie jest to próba pewnego dopasowania nauki do systemu religijnego.

Filozofowie-myśliciele – kontynuował prof. Stanisław Z. Kowalik – dumali w samotności, to były co najwyżej eksperymenty myślowe, żadnej empirii. Po nich pojawili się odkrywcy, czyli uczeni, dla których empiria była podstawą. Oni się uczyli metodą prób i błędów, dochodzenie do odkrycia nie było efektem jakiegoś olśnienia. Przy czym, to nie był zawód, utrzymywali się z innych zajęć, a przy tym publikowali i toczyli zażarte spory… Takich dysput dziś właściwie nie ma, dyskusja na argumenty zniknęła z naszej nauki. Żaden z tych wielkich odkrywców nie koncentrował się wyłącznie na jednej dziedzinie, mieli wiele różnych zainteresowań.
 
– Ochrzczono ich geniuszami i… zaczęto badać ich wrażliwość sensoryczną, zdolność logicznego myślenia i inne parametry geniuszu (robił to m.in. botanik Alphonse de Candolle, a potem Francis Galton). Te badania nie doprowadziły jednak do wniosku, że mamy do czynienia z istotami różniącymi się od pozostałych w sposób zasadniczy. Zygmunt Freud z kolei przyczyny sukcesu wielkich uczonych upatrywał w… nierozładowaniu popędów seksualnych. Ernst Kretschmer uważał, że myślenie uczonych przypomina myślenie paranoiczne… Owszem, wielki, depresyjny Newton nie był osobowością zrównoważoną, podobnie jak Darwin, jednak nie jestem zwolennikiem teorii, że jak czegoś nie rozumiemy, nie pasuje do schematu, to wrzucamy to do skrzynki z napisem: psychopatologia.

Okres fascynacji nauką spowodował zwiększenie liczby instytutów badawczych, towarzystw naukowych, a przede wszystkim uniwersytetów i gwałtowny wzrost zapotrzebowania na osoby z wyższym wykształceniem. Jak zwrócił uwagę prof. Stanisław Z. Kowalik, pojawił się wtedy nie tylko system wynagrodzeń dla ludzi nauki zajmujących się dydaktyką, ale także jasno określone kryteria awansu naukowego (stopnie: magister, doktor, profesor). A rezultaty badań były, niestety, bardzo zróżnicowane, powstawały zupełnie absurdalne teorie, poziom wiarygodności tych badań był bardzo marny.

– Wtedy, w 1834 r., Wiliam Whewell zaproponował wprowadzenie zawodu naukowca, co początkowo przyjęto z oporami. Idea, w największym skrócie, sprowadzała się do przyjęcia, że nauka to hobby uczonego, naukowiec utrzymuje się z tej pracy, to jego zawód. Pod koniec XIX w. w Wiedniu powstaje Koło Wiedeńskie. Jego twórcy opracowują normatywny system tworzenia wiarygodnej wiedzy: jest hipoteza, jest uzasadnienie wypracowane w trakcie bardzo precyzyjnego pomiaru… Jak w fizyce, na której zresztą autorzy systemu bazowali. Być może ten system, poza fizyką, ma uzasadnienie w logice, ale nigdzie więcej. Koło Wiedeńskie bardzo dobrze zdawało sobie sprawę z tej słabości: tak bardzo chcieli być obiektywni, tak bardzo chcieli być blisko prawdy, że narzucili społeczności uczonych zasady, jak tworzyć wiedzę prawdziwą. I tak nauki humanistyczne i społeczne wtłoczono w model typowy dla fizyki, który nie sprawdza się do końca nawet w biologii.
 
W 1960 r. Hans Reichenbach jako pierwszy sformułował wątpliwość, czy rzeczywiście cały proces badawczy może się opierać na logice. Czołowa postać Koła Wiedeńskiego, Rudolf Carnap, pod koniec życia nie miał już wątpliwości, że w psychologii właśnie trzeba szukać uzasadnienia normatywnego systemu tworzenia wiedzy naukowej, że trzeba odwoływać się do myślenia, a szczególną rolę przypisywał intuicji prowadzącej często do odkryć naukowych.

Prof. Stanisław Z. Kowalik: – Prawdziwa rewolucja w myśleniu zaszła w 1962 r., kiedy Thomas S. Kuhn ogłosił koncepcję rozwoju wiedzy naukowej opartej na zmianach paradygmatów naukowych – tym samym podważył uniwersalność normatywnego sposobu poznania naukowego opracowanego przez Koło Wiedeńskie, na czym skorzystali niewątpliwie przedstawiciele nauk humanistycznych i społecznych. To Kuhnowi zawdzięczamy przekształcenie naukowca-badacza w eksperta. Bo dziś naukowca ocenia się poprzez jego walory praktyczne. Idea Arystotelesa, że nauka będzie stopniowo tworzyła coraz prawdziwszy i spójniejszy obraz rzeczywistości przestała być aktualna. Zamiast niej pojawiła się idea nauki udzielającej niezawodnych wskazówek, dotyczących podejmowania działań, które zagwarantują realizację zakładanych celów społecznych. Liczy się nie dochodzenie do prawdy, ale prognoza. Oczywiście stwarzane jest wrażenie, że nauka nadal jest wolna i niezależna od jakichkolwiek wpływów. Faktycznie jednak kierunki jej rozwoju zależą ściśle od polityki finansowania nauki. Stosunkowo łatwo można otrzymać pieniądze na realizację projektów badawczych ukierunkowanych na zdobycie wiedzy praktycznie użytecznej. Kryteria awansów naukowych także zależą od liczby wykonanych projektów i punktów uzyskanych za publikacje. A do druku najchętniej przyjmuje się opracowania o charakterze empirycznym. Mniej cenione są analizy teoretyczne, proponujące nowatorskie, twórcze poglądy na jakiś temat, niż doniesienia o wynikach uzyskanych w sprawnie przeprowadzonych eksperymentach lub badaniach ankietowych, sprawiających wrażenie, że mogą udoskonalić jakieś praktyczne działanie. Dodajmy do tego ekspertyzy pisane na życzenie – to jest już degradacja, upadek nauki.
***

Prof. dr hab. Stanisław Zbigniew Kowalik jest psychologiem i socjologiem, profesorem nauk humanistycznych. Swoje pasje naukowe realizuje przede wszystkim na gruncie psychologii rehabilitacji i psychologii społecznej. Podejmuje teoretyczne i praktyczne problemy osób niepełnosprawnych oraz wyzwania, jakie dla jakości życia psychicznego ludzi wnoszą procesy globalizacji. W dociekaniach badawczych uwzględnia psychologię cielesności, psychologię sztuki i psychologię nauki.
 
Stopnie i tytuł naukowy uzyskał w Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, gdzie był wieloletnim kierownikiem Zakładu Psychologii Społecznej. Naukowo związany był także z AWF w Poznaniu (pełnił funkcję prorektora ds. nauki oraz kierownika w Katedrze Kultury Fizycznej Osób Niepełnosprawnych), SWPS Uniwersytetem Humanistycznospołecznym i Uniwersytetem Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, z którym nadal współpracuje.
Istotny i twórczy wkład w psychologię wniósł jako członek Komitetu Rehabilitacji,
Kultury Fizycznej i Integracji Społecznej
oraz członek Komitetu Psychologii PAN.

.