Święto Uniwersytetu Opolskiego. Doktoraty honoris causa wręczone
Dwa
tytuły doktora honoris causa przyznano 10 marca 2022 roku, w dniu 28. rocznicy
powołania Uniwersytetu Opolskiego. Doktorami honoris causa zostali prof. Jana
Hoffmannova i prof. Julian Kornhauser. Uroczystość
odbyła się w auli Wydziału Teologicznego.
Rektor Uniwersytetu Opolskiego prof. dr hab. Marek Masnyk swoje wystąpienie zaczął od nawiązania do wojny toczącej się w Ukrainie.
- 24 lutego Rosja zaatakowała Ukrainę – powiedział rektor. – Jesteśmy dziś świadkami ludobójstwa dokonywanego na oczach świata. Tysiące ludzi szuka schronienia u nas; otworzyliśmy przed nimi swoje drzwi i swoje serca. Wierzymy, że wyjdą z tej wojny zwycięsko, że wrócą do domu i odbudują swój kraj. W naszych domach studenckich znalazło dach nad głową ponad dwustu uchodźców. Są tu dziś z nami nasi studenci i wykładowcy z Ukrainy. Przywitajmy ich brawami, to nasi przyjaciele. Niech brawa będą wyrazem naszego wsparcia. Witamy was serdecznie! Dziś wszyscy jesteśmy Ukraińcami!
Następnie rektor powitał gości przybyłych na uroczystość. Znaleźli się wśród nich m.in. wicemarszałkini Zuzanna Donath-Kasiura, dyrektorka Wydziału Prawnego UW Barbara Zwierzewicz, prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski, wiceprezydent miasta Maciej Wujec, byli rektorzy UO: prof. Stanisław S. Nicieja, prof. Józef Musielok, biskup opolski ks. prof. Andrzej Czaja, wybitny aktor Andrzej Seweryn, dyrektor generalny Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego Dariusz Madera, rektorzy zaprzyjaźnionych uczelni, przedstawiciele instytucji kultury i oświaty, biznesu, a także goście doktorów honoris causa: dr Jakub Kornhauser – poeta, eseista, tłumacz, Magdalena Piotrowska-Grot, Andrzej i Bogumiła Wowkostryl, Marek i Marcelina Wowkostryl, dr hab. Celina Juda, prof. UJ oraz prof. Martin Prosek, Akademia Nauk Republiki Czeskiej, prof. Petr Nejedly, Akademia Nauk Republiki Czeskiej, prof. Petr Mares, Uniwersytet Karola w Pradze, prof. Jiří Zeman, Uniwersytet Hradec Králové, prof. Olga Muellerowa, prof. Bohuslav Hoffmann.
W swojej okolicznościowej mowie rektor prof. Marek Masnyk przypomniał krótko historię Uniwersytetu Opolskiego, mówił też o planach uczelni na najbliższą przyszłość. - Uniwersytet to instytucja zawieszona pomiędzy przeszłością a przyszłością. Podtrzymuje go zatem zarówno jego konserwatywna przeszłość – historia, tradycja, wartości, jak i innowacyjna przyszłość – profesjonalizm, efektywność, transfer wiedzy i technologii – mówił rektor (pełny tekst wystąpienia prezentujemy poniżej).
Po wystąpieniu rektora wygłoszone zostały laudacje na cześć bohaterów uroczystości. Sylwetkę prof. Jany Hoffmannovej i laudację na jej cześć przedstawiła prof. Jolanta Nocoń z Instytutu Językoznawstwa (pełny tekst zamieszczamy poniżej), laudację na cześć prof. Juliana Kornhausera wygłosił dr hab. Adrian Gleń, prof. UO z Instytutu Nauk o Literaturze (pełny tekst zamieszczamy poniżej).
Kulminacyjnym momentem uroczystości było wręczenie dyplomów doktorów honoris causa laureatom; osobiście odebrała go prof. Jana Hoffmannova, a w imieniu prof. Juliana Kornhausera dyplom odebrał jego syn dr Jakub Kornhauser, poeta, eseista, tłumacz.
- Jest dla mnie ogromnym zaszczytem to, że mogę uczestniczyć w dzisiejszej uroczystości. Dziękuję moim koleżankom i kolegom, polonistkom i polonistom, za inicjatywę oraz troskę, dziękuję władzom uczelni i wszystkim Państwu - mówiła prof. Jana Hoffmannova, rozpoczynając swój okolicznościowy wykład (pełny tekst publikujemy poniżej).
Wybrane wiersze Juliana Kornhausera przedstawił znakomity aktor Andrzej Seweryn.
Gratulacje, listy, podziękowania
W części uroczystości poświęconej wystąpieniom gości głos zabrała m.in. wicemarszałkini województwa opolskiego Zuzanna Donath-Kasiura.
- Uniwersytet Opolski uhonorował dziś osoby, które przywracają pamięć o rzeczach fundamentalnych – o znaczeniu słowa i komunikacji w czasach, gdy coraz więcej obrazów, a coraz mniej słów – powiedziała Zuzanna Donath-Kasiura.
W ciepłych słowach podziękowała społeczności uniwersyteckiej za opiekę najpierw nad uchodźcami z Afganistanu, a teraz – z Ukrainy: – Dziękuję za to, że przyjęliście tak wielu uchodźców z Ukrainy do waszych akademików.
Z okazji uroczystości na ręce rektora UO wpłynęły listy gratulacyjne z UMCS, Uniwersytetu w Olsztynie, Uniwersytetu JP II w Krakowie, Papieskiego Uniwersytetu we Wrocławiu, KUL, Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, Stefana Wyszyńskiego i in.
List wystosował także minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, oraz premier Mateusz Morawiecki, który napisał m.in. że dziękuje prof. Janie Hoffmannovej za „budowanie więzi między naszymi narodami”, a prof. Kornhausera nazwał „przyjacielem literatury południowych Słowian, który dla Europejczyków jest postacią symboliczną – opozycjonistą i autorytetem moralnym”.
Odczytano także listy gratulacyjne, m.in. od rektora UJ, dr Danuta Lech-Kirstein przedstawiła listy od recenzentki prof. Jany Hoffmannovej – Olgi Orgonovej i prof. Doroty Simonides, prof. Mirosław Balowski – list od środowiska poznańskiego, prof. Krystyna Krawiec-Złotkowska – od Akademii Pomorskiej w Słupsku, odczytano także list Komisji Slawistycznej przy Międzynarodowym Komitecie Slawistów.
Oprawę muzyczną uroczystości zapewnił chór uniwersytecki Dramma per Musica pod dyrekcją dr Elżbiety Trylnik.
***
Poniżej prezentujemy:
mowę rektora, wygłoszoną podczas uroczystości,
laudację na cześć prof. Jany Hoffmannovej,
laudację na cześć prof. Juliana Kornhausera,
wykład okolicznościowy prof. Jany Hoffmannovej.
Mowa rektora prof. Marka Masnyka wygłoszona 10 marca br. podczas święta Uniwersytetu Opolskiego
Magnificencje, Wysoki Senacie, Dostojni Goście,
10 marca 1994 r. Sejm Rzeczypospolitej przyjął ustawę o utworzeniu Uniwersytetu Opolskiego, dwa tygodnie później zaaprobował ją Senat, a następnie podpisał prezydent Rzeczypospolitej. W ten sposób z połączenia Wyższej Szkoły Pedagogicznej im. Powstańców Śląskich oraz Instytutu Teologiczno-Pastoralnego powstał dwunasty polski uniwersytet.
Święto Uniwersytetu Opolskiego, które dzisiaj celebrujemy w sposób wyjątkowy, chociaż nie jest to tzw. okrągły jubileusz, to jednak znakomita okazja by odnieść się do historii – i tej odległej, sięgającej początków naszej uczelni, ale też i tej najnowszej, ostatnich kilku lat – by móc sobie odpowiedzieć na pytanie, jaki chcemy mieć w Opolu uniwersytet. Przed kilkoma miesiącami, tu, w tej auli, podczas inauguracji roku akademickiego, w swoim wystąpieniu przywołałem myśl amerykańskiego pisarza i filozofa Davida Thoreau, który powiedział kiedyś: „nawet jeśli zbudowałeś zamek w chmurach, to twoja praca nie pójdzie na marne. Wybrałeś idealne miejsce, teraz musisz tylko dobudować fundamenty”.
Uniwersytet to instytucja zawieszona pomiędzy przeszłością a przyszłością. Podtrzymuje go zatem zarówno jego konserwatywna przeszłość – historia, tradycja, wartości, jak i innowacyjna przyszłość – profesjonalizm, efektywność, transfer wiedzy i technologii. Potwierdza to historia początków uniwersytetów europejskich, o czym tak pięknie i mądrze pisał przed laty wybitny polski uczony prof. Aleksander Gieysztor: „w uniwersytecie wyraziła się, w okresie jego narodzin, swoista cecha cywilizacji europejskiej, że powstawały one w miastach w czasie ich startu do nowych funkcji społecznych, gospodarczych, politycznych i kulturalnych”.
Wydaje się, że ta refleksja profesora Gieysztora idealnie wpisuje się w genezę powstania naszego uniwersytetu. Po nieudanych próbach utworzenia uczelni w XVI-wiecznym Brzegu, w trzeciej dekadzie XVII stulecia w Nysie, czy krótkim, bo zaledwie 34-letnim epizodzie Królewskiej Akademii Rolniczej w podopolskim Prószkowie, przyszedł czas na Opole. To przecież na solidnych fundamentach jednej z najlepszych wówczas uczelni pedagogicznych w kraju mógł powstać w Opolu uniwersytet. Bez tej wcześniejszej 40-letniej tradycji akademickiej nie byłoby to możliwe.
Od erygowania Uniwersytetu Opolskiego minęło blisko 30 lat, wydaje się, że to niewiele – dla uczelni, dla miasta, dla regionu. Przypomnę jedynie, że przed trzema laty nasz srebrny jubileusz obchodziliśmy pod hasłem 25 lat uniwersytetu, 65 lat tradycji. Czerpiemy dzisiaj z dorobku naszej poprzedniczki – Wyższej Szkoły Pedagogicznej, która zapuściła swoje korzenie w 1954 roku. Szacunek dla przeszłości i dokonań naszych poprzedników to jedno, ale świadomość wyzwań stojących dziś przed nami to drugie. Zmiany, które przeprowadziliśmy po wejściu w życie nowej ustawy dają nam nadzieję, a nawet pewność, że Uniwersytet Opolski obrał dobry kurs, zmierza we właściwym kierunku. Chcemy osiągnąć sukces na miarę naszych możliwości. Realizacja tych zamierzeń przyniesie uniwersytetowi prestiż i dumę, naukę i pracę dla kolejnych pokoleń, które przyjdą po nas.
Uniwersytet Opolski jako uczelnia akademicka jest miejscem, w którym rozwijają się wszystkie dziedziny. Mam na myśli „te miękkie” – humanistyczne i społeczne, jak i te „twarde” – fizyka, matematyka, chemia, medycyna czy biologia. Uniwersyteckie święto jest okazją, by nieco więcej powiedzieć o jednej z nich.
Rok 2017 stał pod znakiem historii i medycyny. 10 marca Uniwersytet Opolski nadał tytuł doktora honoris causa dwóm wybitnym historykom: Marcelemu Kosmanowi i Tomaszowi Szarocie. Honory dla obu uczonych miały w pewnym sensie charakter symboliczny – zwieńczyły 20-lecie największego wydziału naszej uczelni – Wydziału Historyczno-Pedagogicznego, a obecnie Nauk Społecznych. To wybitni uczeni, ich dorobek spina klamrą historię Kresów Wschodnich i Zachodnich. Pierwszy z nich to znawca historii Litwy i Białorusi; niezwykle płodny umysł i autor blisko 1800 publikacji. Tomasz Szarota zaś to badacz dziejów XX wieku, zwłaszcza II wojny światowej i złożonych relacji między Polakami a Niemcami. W dniu inauguracji roku akademickiego, 11 października, nasz uniwersytet obdarzył najwyższą godnością akademicką prof. Franciszka Kokota – wybitnego nefrologa, endokrynologa i patofizjologa, nauczyciela pokoleń lekarzy. Była to też inauguracja kierunku lekarskiego na naszym uniwersytecie.
20-lecie Wydziału Chemii zwieńczyliśmy honorowym doktoratem prof. Pawła Kafarskiego. Obecność na naszej uroczystości w marcu 2018 r. przedstawicieli wszystkich niemal środowisk akademickich w kraju świadczyła o prestiżu, randze opolskiej chemii w świecie nauki. Dwa lata później, u progu roku pandemicznego, święto uniwersyteckie dedykowaliśmy naszym biologom, którym stuknęła przysłowiowa dwudziestka, chociaż Instytut Biologii powstał ,kilka lat wcześniej w wyniku przekształcenia Katedry Biosystematyki. Tytuł doktora honoris causa uniwersytet nadał wówczas prof. Lechowi Borowcowi – uczonemu o światowej renomie, taksonomią zauroczonemu, a przez to dążącemu do poznania natury rzeczy, a zarazem rzeczy naturą praw ewolucyjnych tworzących. W przededniu tej uroczystości podpisałem umowę z wykonawcą projektu pod nazwą Międzynarodowe Centrum Badań na Rzecz Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego. Prószkowska Pomologia – bo tak roboczo nazywamy ten projekt – nawiązuje do Królewskiej Akademii Rolniczej, o której wcześniej wspomniałem, która po 30 latach działalności władze pruskie przeniosły do Berlina i włączyły jako jeden z wydziałów do znakomitego Uniwersytetu Humboldta. Uniwersytet Opolski poprzez ten projekt chce przywrócić, mimo że w ograniczonym zakresie, XIX-wieczną akademickość Prószkowa, chociaż marzenia i oczekiwania naszych biologów sięgają dalej.
Święto naszego uniwersytetu jest dzisiaj okazją do przypomnienia roli i znaczenia opolskiej polonistyki dla opolskiego środowiska akademickiego. Trudny czas pandemii nie zachęcał, wręcz uniemożliwiał podejmowanie nawet próby uroczystego celebrowania jej 70-lecia Dzisiaj czynimy to w sposób szczególny i wyjątkowy. Jest to znakomita okazja do przedstawienia drogi, jaką przeszło opolskie polonistyczne środowisko akademickie w minionym okresie. Jego początki sięgają okresu wrocławskiego, gdzie w 1950 r. utworzono Wyższą Szkołę Pedagogiczną, a jedną z pierwszych katedr była Katedra Języka Polskiego. Filologia polska była jednym z trzech – obok fizyki i matematyki – kierunków studiów wrocławskiej WSP. W tym okresie ogromną rolę odegrał prof. Stanisław Rospond, pierwszy rektor tej uczelni, uczony o ogromnym dorobku i autorytecie w świecie nauki, twórca wrocławsko-opolskiej szkoły językoznawstwa, którą współtworzyli dawniej i dziś prof. Henryk Borek, doc. Walenty Dobrzyński, prof. Antoni Furdal, prof. Feliks Pluta, prof. Stanisław Gajda, prof. Bogusław Wyderka i wielu innych. Był też profesor Rospond twórcą Katedry Języka Polskiego w opolskiej WSP, po jej przeniesieniu z Wrocławia w 1954 r., kierował nią nieprzerwanie do przejścia na emeryturę w 1972 roku.
Piękną kartę w dziejach opolskiej polonistyki zapisał prof. Stanisław Kolbuszewski – rektor naszej poprzedniczki w latach 1956–1958, znakomity polonista i slawista. Twórcę opolskiego literaturoznawstwa pasjonowały romantyzm i Młoda Polska, a także literatura współczesna. Z jego seminarium doktoranckiego wyszło wielu znanych opolskich polonistów, m.in. profesorowie: Jerzy Pośpiech, Władysław Studencki, Dorota Simonides, Leokadia Pośpiechowa, Franciszek Marek. Opolskie środowisko literaturoznawcze współtworzyli nadto profesorowie: Władysław Hendzel, Piotr Obrączka, Zdzisław Piasecki, Marian Kaczmarek, Piotr Kowalski i wielu, wielu innych, także tych obecnych na dzisiejszej uroczystości.
Stanisław Kolbuszewski jest obok Stanisława Rosponda uważany za niekwestionowanego twórcę opolskiej polonistyki. Był uczonym o uznanym autorytecie europejskim, rozpoznawalnym w wielu ośrodkach uniwersyteckich w kraju i Europie. Po przedwczesnej śmierci profesora Kolbuszewskiego Katedrę Historii Literatury Polskiej objął prof. Władysław Studencki. Ważnymi osobowościami w gronie opolskich historyków literatury byli profesorowie: Stefan Smak, Halina Stankowska oraz Marian Kaczmarek – wybitny znawca literatury staropolskiej.
W atmosferze obchodzonego jubileuszu nie sposób pominąć roli opolskich polonistów w kierowaniu naszą uczelnią. O profesorze Rospondzie i Kolbuszewskim już wspomniałem. Przypomnijmy zatem, że ostatnim rektorem opolskiej WSP był prof. Jerzy Pośpiech, nomen omen uczeń prof. Stanisława Kolbuszewskiego, badacz literatury przełomu XIX i XX w., znawca dziejów śląskiej folklorystyki. Dodajmy nadto, że za jego kadencji w 1994 r. miało miejsce erygowanie w Opolu uniwersytetu; jemu też ówczesny minister nauki powierzył kierowanie dwunastym w kraju uniwersytetem w pierwszym roku jego działalności. Po nim zaś kolegium elektorów wybrało pierwszego rektora pochodzącego z wyboru, a nie z powołania, prof. Franciszka Marka – absolwenta wrocławskiej polonistyki i magistranta profesora Kolbuszewskiego, związanego z naszą uczelnią od 1955 r., ale później bardziej znanego jako pedagoga i historyka oświaty. Pierwszym dziekanem Wydziału Filologicznego był dr Stanisław Dąbrowski, a po zmianach organizacyjnych w 1959 r. Wydziałem Filologiczno-Historycznym kierowali m.in. prof. Feliks Pluta (dialektolog) oraz prof. Zdzisław Piasecki (literaturoznawca). Dziekanem Wydziału Filologicznego w latach 2005–2012 była prof. Irena Jokiel – historyczka literatury polskiej XIX wieku.
Przez 22 lata Instytutem Filologii Polskiej kierował prof. Stanisława Gajda, specjalizujący się w językoznawstwie polskim i słowiańskim, leksykologii, socjolingwistyki, stylistyce i teorii tekstu – członek rzeczywisty PAN, doktor honoris causa Uniwersytetu Cyryla i Metodego w Skopje, Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie oraz Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego w Częstochowie.
Święto Uniwersytetu Opolskiego, jubileusz naszej polonistyki oraz stojące przed nami wyzwania niemal w przededniu ogłoszenia wyników ewaluacji dyscyplin naukowych w zupełnie nowej formule, wyznaczają nam nowe zadania i nowe wyzwania nie na dziś, ale na jutro. Tak, tak doskonale wiem, że gdy chcemy zaprojektować swoją przyszłość, to musimy pamiętać, że jutro zaczyna się dzisiaj. Te moje spostrzeżenia i jubileuszowe refleksje nie powinny jednak odwracać naszej uwagi od najważniejszego wydarzenia dzisiejszego święta. Stało się już niemal tradycją, że tego dnia obdarzamy najwyższą godnością akademicką osoby szczególnie zasłużone dla naszego uniwersytetu. Na granitowej tablicy przy wejściu do Collegium Maius widnieją nazwiska 47 osób, którym nadaliśmy tę godność. Listę otwiera prof. Bogdan Suchodolski, wybitny polski filozof, historyk nauki i kultury, pedagog, profesor dwóch ważnych dla polskiej kultury i nauki uniwersytetów: Jana Kazimierza we Lwowie i Uniwersytetu Warszawskiego. Przed dwoma laty listę tę domknął wspomniany przeze mnie prof. Lech Borowiec.
W gronie wybitnych uczonych, którym w przeszłości uhonorowaliśmy godnością i zaszczytem męża uczonego – Vir doctus, bo przecież doktor z łaciny znaczy mistrz, nauczyciel – jest liczna grupa polonistów – historyków literatury i językoznawców, poetów i pisarzy.
Jest w tym gronie prof. Michał Głowiński – teoretyk, historyk literatury, uczony o wielkiej i trwałej międzynarodowej renomie. Musiało upłynąć niemal 20 lat, by opowiedzieć się za Głowińskim i odrzucić „literaturoznawstwo” jako sztuczny siedmiosylabowy potworek na rzecz „nauk o literaturze”, które właściwie opisuje by stać się ogólną nazwą dyscypliny.
W roku 2008 najwyższą godnością akademicką uhonorowaliśmy prof. Ryszarda Nycza – wybitnego uczonego, twórcę nowoczesnej polskiej teorii literatury, który jak mało kto potrafił w swoich pracach nauczyć nas patrzenia na literaturę polską jako oryginalny składnik europejskiej przestrzeni kulturowej. Pól roku później godność tę nadano prof. Dorocie Simonides – znakomitej badaczce literatury śląskiej, twórczyni opolskiej szkoły folklorystycznej, torującej drogę do prowadzenia uniwersyteckich badań nad kulturami innych regionów w naszym kraju.
Przed dziesięcioma laty honorowe doktoraty otrzymali wybitni zagraniczni poloniści: prof. Rolf Fieguth – zajmujący się literaturą polską od renesansu do współczesności, m.in. twórczością Kochanowskiego, Witkiewicza, Gombrowicza, Herberta i Szymborskiej, profesora uniwersytetów w Manheim, Amsterdamie, Berlinie i Fryburgu, oraz prof. Cheong Byung Kwon, uczeń profesora Fiegutha, południowokoreański uczony, ambasador polskiej literatury w tym kraju, autor wielu przekładów literatury polskiej na język koreański, a koronę jego aktywności translacyjnej stanowi pierwszy koreański przekład Pana Tadeusza.
W 2005 r. nasi poloniści wnioskowali o nadanie honorowego doktoratu prof. Jackowi Fisiakowi – co prawda angliście, znawcy gramatyki języka średnioangielskiego i dialektologii historycznej, ale też i specjaliście w zakresie polsko-angielskiego językoznawstwa kontrastywnego oraz prof. Hubertowi Orłowskiemu – znakomitemu historykowi literatury, skrupulatnemu badaczowi polskich i niemieckich stereotypów narodowych, znawczy trudnej historii polsko-niemieckiego sąsiedztwa.
W 2006 r. honorowy doktorat otrzymał prof. Jan Miodek, uczeń profesora Rosponda, wybitny uczony z zakresu językoznawstwa polskiego, niestrudzony krzewiciel dobrej, logicznej i skutecznej w komunikacji polszczyzny. Honorowe doktoraty otrzymali nadto: Wiesław Myśliwski – wybitny pisarz, oryginalny twórca, którego dzieła należą do wielkich osiągnięć literatury polskiej i światowej, Tadeusz Różewicz – tytan poezji, o którym nasza noblistka Wisława Szymborska nader trafnie napisała: „Nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak wyglądałaby powojenna poezja polska bez wierszy Różewicza. Wszyscy mu coś zawdzięczamy, choć nie każdy z nas potrafi się do tego przyznać”. I wreszcie Stanisław Lem – wielki uczony, mędrzec, prorok, znawca duszy uczonych.
W dniu święta Uniwersytetu Opolskiego najwyższą godnością akademicką, jaką jest doktorat honoris causa, Senat naszej uczelni nadaje wybitnej czeskiej uczonej prof. Janie Hoffmannowej z Instytutu Języka Czeskiego Akademii Nauk Republiki Czeskiej, za jej nieprzeciętne dokonania naukowe o znaczeniu ponadnarodowym, ale także za jej współpracę z opolskim środowiskiem językoznawczym, przede wszystkim polonistycznym, trwającym nieprzerwanie od końca lat 80. ubiegłego wieku oraz prof. Julianowi Kornhauserowi – wybitnemu poecie, współtwórcy Nowej Fali w literaturze polskiej, slawiście, znawcy literatury serbskiej i chorwackiej, współtwórcy opolskiej slawistyki, emerytowanemu profesorowi Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Z inicjatywą wystąpiły: Rada Instytutu Językoznawstwa oraz Rada Instytutu Nauk o Literaturze podejmując w tej sprawie odrębne uchwały, 18 maja 2021 roku. Senat Uniwersytetu Opolskiego na posiedzeniu 27 maja 2021 r. przyjął uchwałę o wszczęciu postępowania, przychylając się do wniosku Rady Instytutu Językoznawstwa i wyznaczając recenzentów w przewodzie prof. Jany Hoffmanowej: prof. Olgę Organovą z Uniwersytetu Komenskiego w Bratysławie i prof. Bożenę Witosz z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, zwracając się jednocześnie do senatów obu uczelni o poparcie wniosku. Senat przychylił się także do wniosku Rady Instytutu Nauk o Literaturze w przewodzie prof. Juliana Kornhausera, wyznaczając recenzentów: prof. Mariana Kisiela z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach i prof. Andrzeja Zawadę z Uniwersytetu Wrocławskiego, zwracając się także do senatów obu uczelni o poparcie wniosku.
Na podstawie $.9 ust. 4 oraz $118 Statutu Uniwersytetu Opolskiego Rada Uniwersytetu pozytywnie zaopiniowała oba wnioski, 25 listopada 2021 roku.
I wreszcie tego samego dnia Senat Uniwersytetu Opolskiego, po zapoznaniu się z recenzjami, podjął uchwałę o nadaniu prof. Janie Hoffmannowej tytuł doktora honoris causa powierzając obowiązki laudatora w przewodzie prof. Jolancie Nocoń oraz uchwałę o nadaniu prof. Julianowi Kornhauserowi tytułu doktora honoris causa, powierzając obowiązki laudatora prof. Adrianowi Gleniowi, wyznaczając datę tej uroczystości na 10 marca 2022 r., tj. w dniu święta Uniwersytetu Opolskiego.
Laudacja na cześć prof. Jany Hoffmannovej
Prof. dr hab. Jolanta Nocoń
Magnificencjo, Droga Laureatko, Wysoki Senacie, Szanowni Goście!
Idąc prosto przed siebie, nie można zajść daleko…
(Antoine de Saint-Exupery „Mały książę”)
Przypadł mi ogromny zaszczyt zaprezentowania sylwetki i dzieła Profesor Jany Hoffmannovej, jednej z najwybitniejszych lingwistek współczesnej slawistyki. Zadanie to niełatwe, bo ogrom dorobku Pani Profesor, żeby wspomnieć chociażby około 550 publikacji, w tym 19 monografii autorskich (w tym m.in. Sémantické a pragmatické aspekty koherence textu (1983),Konverzace a institucionální dialog (2001), Stylistika aktuálních komunikačních situací: dialogická, kolokvialistická, pragmatická, intertextová (2004)) i współautorskich czy też około 150 referatów wygłoszonych na kongresach i konferencjach w wielu europejskich krajach, także w polskich ośrodkach naukowych, ale i jego naukowa wartość, różnorodność, innowacyjność, jednym słowem nieprzeciętność, stawiają opór próbom syntetycznego ujęcia w niewielkich rozmiarów wystąpieniu.
W przeciągu całej
swojej kariery naukowej Profesor Jana Hoffmannová zdaje się hołdować przekonaniu
Małego Księcia, iż Idąc prosto przed
siebie, nie można zajść daleko…. Nie skupia się na jednym obszarze
badawczym, choć taki da się wskazać w Jej dorobku – to styl i tekst; bada,
analizuje, interpretuje nie z perspektywy jednej opcji metodologicznej, ale
szuka zróżnicowanych narzędzi i metod badawczych, nowych ujęć i koncepcji
pozwalających opisać różne formy ludzkiej komunikacji. Inspiruje Ją analiza dyskursu, analiza
konwersacyjna, krytyczna analiza dyskursu, lingwistyka kulturowa, fascynują tematy
ważne i istotne we współczesnej kulturze. W swych naukowych
peregrynacjach meandruje, zbacza na boki, by wrócić na główną drogę do
stylistyki i tekstologii lingwistycznej. Jej wędrówka jako Badaczki przypomina
warkocz, do którego wplatają się kolejne wątki, spajając się z głównym nurtem,
tworząc wielowątkową, ale przy tym spójną całość, opowieść nie tylko o stylu i
tekście, ale pośrednio i o współczesnej lingwistyce, która daleko odeszła od
badań nad systemem języka w duchu strukturalnym w kierunku interdyscyplinarnych
badań nad stylem, językiem, tekstem, dyskursem. Bożena Witosz w swojej opinii
tak to ujmuje: „To nie jest badaczka jednego problemu ograniczona wymogami
jednego paradygmatu”.
Żeby w pełni zrozumieć
naukowy fenomen Profesor Jany Hoffmannovej, trzeba sięgnąć do źródeł, czyli do
początków jej kariery naukowej.
Profesor Jana
Hoffmannová urodziła się w Pradze i całe swoje życie spędziła w stolicy
dzisiejszej Republiki Czeskiej. Miejsce to w Jej przypadku okazało się
zrządzeniem losu. Niezorientowanym należy się informacja, jak ważne dla
światowego językoznawstwa było środowisko praskie w XX wieku – nie ma dzisiaj
lingwisty na świecie, który nie słyszałby o Praskim Kole Lingwistycznym. Wkład
tej szkoły badawczej w powstanie nowożytnego językoznawstwa jako nauki jest nie
do przecenienia. Tu narodziła się jedna z opcji strukturalizmu, którą
charakteryzowało funkcjonalne podejście do języka – tzw. Szkoła Praska to
matecznik stylistyki funkcjonalnej i lingwistyki tekstu, to także punkt
wyjścia, swoiste praźródło, z którego wyrosła i w którym zakorzeniła się w
swych początkach kariera naukowa Profesor Jany Hoffmannovej.
W początkach drogi zawodowej, już w trakcie studiów na Uniwersytecie Karola w latach 1968-73 oraz po nich, gdy zauważona jako nieprzeciętna studentka zatrudniona została w Instytucie Języka Czeskiego ówczesnej Czechosłowackiej Akademii Nauk, dzisiaj Akademii Nauk Republiki Czeskiej, przyszło Jej, czy też raczej miała wyjątkowe szczęście, zetknąć się z dwiema wybitnymi osobowościami czeskiej lingwistyki – swoimi nauczycielami, mistrzami, mentorami: Karelem Hausenblasem, pod którego kierunkiem napisała pracę magisterską, oraz Františkiem Danešem, kierownikiem pierwszego zespołu naukowego, z którym zaczęła współpracować po studiach. Swoim naukowym korzeniom pozostała wdzięczna, nawet gdy w którymś momencie Jej poglądy zaczęły odbiegać od dokonań poprzedników czy nawet z nimi polemizować. Jest badaczką podążającą własną drogą, jednak świadomą, że bez bazy z początków kariery naukowej nie byłoby możliwe pójście krok, a raczej wiele kroków dalej.
To właśnie pod wpływem Karela Hausenblasa Profesor Jana Hoffmannová skierowała swoje zainteresowania naukowe w stronę stylistyki funkcjonalnej i lingwistyki tekstu. Zainteresował Ją tekst ujmowany nie jako struktura werbalna, lecz z perspektywy komunikacyjnej, interakcyjno-pragmatycznej, z uwzględnieniem kontekstów sytuacyjnego, psychologicznego i społecznego, wpływu tych kontekstów na proces tekstotwórczy, na spójność, semantykę i pragmatykę tekstu. W Jej badaniach tekstologicznych niezwykle interesujący jest wątek intertekstualny skupiony na rozpoznaniu relacji, odniesień i strategii międzytekstowych oraz na typach intertekstów w powiązaniu z różnymi gatunkami wypowiedzi. Metodologię lingwistyki tekstu, wzbogacaną w kolejnych latach innymi koncepcjami i metodami badawczymi, Profesor Jany Hoffmannová wykorzystywała do analizy wybranych gatunków i form tekstowych, także realizowanych w różnych kodach semiotycznych. Badała i bada teksty medialne, polityczne, urzędowe, potoczne i literackie.
Kolejny niezwykle twórczy obszar dociekań Profesor Jany Hoffmannovej to badania nad współczesnym czeskim językiem mówionym, których bazę stanowił bogaty zbiór autentycznych dialogów z różnych sfer komunikacyjnych, oficjalnych i nieoficjalnych, w kontaktach instytucjonalnych i prywatnych, o cechach mowy spontanicznej. Sporo uwagi poświęciła między innymi porozumiewaniu się ludzi starszych w różnych sytuacjach i kontekstach komunikacyjnych, w tym problemowi ich językowego wykluczenia.
Wszystkie doświadczenia
naukowe nabywane po drodze przekładały się wprost lub pośrednio na stylistyczne
dokonania Profesor Jany Hoffmannovej, za które należy się Jej największe
uznanie; ubogacały Jej warsztat badaczki stylu, a do dyscypliny wnosiły coś
bezcennego i oryginalnego: wytyczały nowe trendy, nadawały nowy kształt,
wzbogacały metodologicznie, a przede wszystkim zaowocowały autorską koncepcją
stylu ujmowanego nie
funkcjonalnie, a w powiązaniu ze sferami komunikacyjnymi (codzienną, medialną,
instytucjonalną, szkolną itd.). W koncepcji tej funkcja to tylko jedno z
kryteriów, według których typologizuje się style. Profesor Jana
Hoffmannová uznała styl za czynnik integrujący zarówno w odniesieniu do tekstu, jak
i komunikacji, a stylistykę za dyscyplinę spajającą różne
opcje badań nad tekstem. Wskazała
tym samym na konieczność interdyscyplinarnego podejścia do badań stylistycznych
– w monografii Stylistika a…: současnásituace
stylistiky
(1997), jednej ze swoich ikonicznych prac, nie tylko omówiła powiązania
stylistyki z dwudziestoma siedmioma pokrewnymi jej dyscyplinami, lecz także
udało się Jej uchwycić, jak napisała Bożena Witosz, proces rozwojowy stylistyki
jako dyscypliny naukowej na tle szerszego kontekstu metodologicznego i
kulturowego.
Jedną z najważniejszych cech dorobku naukowego Profesor Jany Hoffmannovej jest niewątpliwie jego nowatorstwo. Jej prace inspirują do nowych spojrzeń na komunikacyjną rzeczywistość z perspektywy lingwistycznej, do zainteresowania się obszarami dotąd niezbadanymi, do sięgania po najnowsze metodologie i dziedziny językoznawstwa, do szukania efektywnych narzędzi analizy i interpretacji. W swoisty sposób wręcz wyprzedza rodzące się dopiero trendy w lingwistyce, jest często jakby krok naprzód, co nie byłoby możliwe bez śledzenia na bieżąco najnowszych dokonań nie tylko w językoznawstwie, ale i w innych naukach humanistycznych, twórczego podejścia, krytycznego oglądu, także odwagi, by podejmować wyzwania często dyskusyjne w danym momencie rozwoju stylistyki czy w ogóle lingwistyki. Przy tym Profesor Jana Hoffmanová to badaczka, która nie skupia się na teoretycznych rozważaniach i dywagacjach, ale przekłada teorię naukową na praktykę badawczą, pokazuje efektywność nowych procedur, tworzy wzory postępowania badawczego. Jakkolwiek materiał badawczy Profesor Jana Hoffmannová pozyskuje z języka czeskiego, to metodologicznie Jej dokonania mają wymiar uniwersalny, wykraczający poza filologię narodową. To dorobek wybitny, niepowtarzalny w swym charakterze, wartościowy i znaczący dla językoznawstwa, przy tym demonstrujący nie tylko naukową doskonałość. W swej opinii Oľga Orgoňová pisze, iż teksty Profesor Jany Hoffmannovej są przyjazne dla odbiorcy, profesjonalnie erudycyjne, a jednocześnie przejrzyste pod względem treści, zrozumiałe i żywe. To wielka sztuka.
Profesor Janę
Hoffmannovą jako badaczkę charakteryzuje otwartość na współpracę w ramach
zespołowych projektów naukowych, których aż blisko dwadzieścia zrealizowała w
ciągu dotychczasowej kariery (wspólnie m.in. z Janem Koženskim, Olgą Műllerovą,
Evą Schneiderovą, Aleną Jaklovą, Svétlą Čmjerkovą, Jižím Zemanem). Ich efektem
są liczne monografie współautorskie, m.in. Mluvena
čeština v autentických textach, (1992), Kapitoly
o dialogu (1994), Jak vedeme dialog z institucemí (2000), Čestina v dialogu generací (2008), Mluvená čeština: hledání funkčního rozpětí (2011), Styl mediálních dialogů (2013) i
wiele artykułów. Nie jest zatem typem badaczki skupiającej się wyłącznie na
indywidualnych, własnych, wyznaczonych sobie samej zadaniach, ale świadomej,
jak istotne znaczenie we współczesnej humanistyce ma praca w zespołach nad
złożonymi zagadnieniami nie do udźwignięcia przez pojedynczego badacza.
O jeszcze jednej
ścieżce w karierze Profesor Jany Hoffmannovej należałoby wspomnieć – o Jej
działalności pedagogicznej: wykładach i seminariach na uniwersytetach czeskich,
m.in. w Pradze i w Ołomuńcu, a także współautorstwie podręczników akademickich,
np. Komplexní analýza komunikačního
procesu a textu. Vysokoškolský učební text (1987), Analýza komunikačního procesu a textu. Učební text pro výběrové
semináře filologických oborů (2013), Stylistika
mluvené a psané češtiny (2016) oraz
podręczników dla szkoły podstawowej i średniej. Adaptacja najnowszego dorobku
lingwistyki na potrzeby dydaktyki akademickiej i szkolnej jest dowodem
świadomości, że nauka nie powinna służyć wyłącznie sobie samej, ale
społeczeństwu.
W naukowej drodze Profesor Jany Hoffmannovej szczególne miejsce zajmuje współpraca z Uniwersytetem Opolskim, która trwa nieprzerwanie z dużą intensywnością od końca lat 80. XX wieku, za co jesteśmy Pani Profesor niezmiernie wdzięczni. Z naszą uczelnią związała się w 1988 r., uczestnicząc w I Opolskiej Międzynarodowej Konferencji Stylistycznej. Nie opuściła ani jednej z 25 konferencji z tego cyklu (początkowo organizowanych co roku). Jej wystąpienia zostały opublikowane w kilkunastu tomach pokonferencyjnych oraz w roczniku „Stylistyka”, którego była współzałożycielką i aktywnie uczestniczy do dziś w pracach Kolegium Redakcyjnego, m.in. przygotowała tom Stylistyka czeska (IX 2000). Wraz z Nią do Opola przyjeżdżali inni czołowi prascy lingwiści, Jej koleżanki i koledzy z Instytutu Języka Czeskiego i Uniwersytetu Karola. Dzięki Niej opolscy lingwiści brali udział w ważnych międzynarodowych spotkaniach lingwistycznych w Pradze.
W książce Kazuo
Ishigury „Kiedy byliśmy sierotami” znajdujemy taki oto fragment: – Nie ma na to rady – musimy wypełniać nasze
misje do końca, najlepiej jak potrafimy, bo dopóki tego nie uczynimy, nie
zaznamy spokoju. Zdaje się, że Profesor Jana Hoffmannová ciągle ma poczucie
niewypełnienia do końca własnej misji,
ciągle szuka nowych tematów, problemów, metod, ujęć, nieustannie pomnażając
dorobek stylistyki słowiańskiej. Trochę egoistycznie pozostaje nam życzyć Pani
Profesor trwałego poczucia twórczego niepokoju i bycia w drodze. Dla dobra
stylistyki i lingwistyki.
Ad multos annos!
prof. dr hab. Jolanta Nocoń
Prawda, czyli przeciw obojętności.
Laudacja na cześć Juliana Kornhausera[1]
Adrian Gleń
1.
Zabierać się do pisania pochwały pisarstwa Juliana Kornhausera, pisarstwa, które towarzyszy nam od półwiecza, to jakby porywać się na pean poświęcony polskiej literaturze w ogóle. Czy to rzecz wykonalna?! Jeśli miarą wielkości dzieła, jak widzi to Czesław Miłosz w swojej Historii literatury polskiej, byłaby skala i rozpiętość form i tematów, to dzieło autora Było minęło postawić by należało w szeregu najwybitniejszych, co wpędzić musi w niechybną konfuzję każdego, kto w kilku akapitach chciałby ująć to, dlaczego twórczość Juliana Kornhausera znać i czytać należy. Takoż więc samo wyliczanie cnót i zalet tego pisania przemieniłoby się, ku zgrozie słuchaczy, w nieprzebraną enumerację.
Jednak i najprostsza zasada, na jakiej opierać się może pisanie laudacji: wyjąć z całości jeden element i osnuć wokół niego pieśń krytyczną w tym przypadku wydaje się trudna do zastosowania. Bo co uczynić taką podstawą? Czy to, że Julian Kornhauser wypowiedział prawdę o przemianach naszej egzystencji w ostatnim półwieczu, prawdę widzianą ostro, kształtowaną przez pryzmat niepodrabialnej wrażliwości językowej? Czy to, że poezja pisana przezeń stanowi jednocześnie azyl i przestrogę przed wszelkimi aspektami totalizmu? A może to, iż jest siedliskiem doskonałego splotu empatii i dystansu, których połączenie rodzi w tych wierszach zawsze celną diagnozę naszego uwikłania – w społeczne i polityczne gadanie, w nieczułość, która swój początek bierze z ulegania zgubnym łatwiznom stereotypów? Że rodzi się z tych wierszy napomnienie: musisz wytrzymać napór świata i trwać w poczuciu, że słowo – zwłaszcza to powołane przez poetę – jest po to w pierwszej kolejności, aby dać odpór kłamstwu, i aby, dalej, wyrazić prawdę wprost bez oglądania się na literackie mody i konwencje? Pewnie i to nie dość skrupulatne wyliczenie powodów pochwały, jaką mam wyrazić.
Na okoliczność wydania wyboru wierszy Juliana Kornhausera przygotowanego przez Michała Larka (WBPiCAK, Poznań 2015) pt. Tylko błędy są żywe, w epilogu do tej edycji, zamieszczono wywiad z poetą, wywiad, którego okoliczności nadają całej tej zapisanej rozmowie szczególnego wymiaru. Oto bowiem pogrążonemu w uporczywej chorobie poecie autor wyboru przedstawił wprzódy na piśmie zestaw pytań, na które Julian Kornhauser odpowiedział korespondencyjnie (przez swojego syna, Jakuba). Jego lapidarne repliki mają moc i wymiar głębokich wskazań na najistotniejsze wartości i zasady własnego pisarstwa; jeśli uświadomimy sobie, z jakim trudem te słowa mogły być przez poetę artykułowane, zapisane, domyślimy się, że każde z nich ma trwałość naskalnego rytu, siłę fundamentalnego wyznania i ostatecznego podsumowania drogi, jaką autor Innego porządku wiernie przemierzał.
Przywołajmy fragment tego przejmującego dialogu:
Pana utwory są bardzo wizualne […]. Tak jakby
naśladowały aparat fotograficzny, filmową kamerę. Mnóstwo tu migawek, kadrów…
To wiersze-migawki.
Wiersz to coś, co się widzi? Wiersz trzeba zobaczyć?
Wiersz się widzi. Ale i sam wiersz widzi. […]
Idealny wiersz – jaki musi być?
Prosty i własny. […]
Pisze Pan jeszcze wiersze?
Ostatnie na początku 2008 roku.
Sporo lat minęło od tego czasu…
Nic.
Będą jeszcze jakieś?
Może. […]
Czego Pan szuka w poezji?
Prawdy[2].
Gdy uświadomić sobie, że prawda była wartością, o którą przede wszystkim upominało się całe pokolenie polskiego Marca ‘68, w imieniu którego donośnie mówił sam Julian Kornhauser – współautor (z Adamem Zagajewskim) legendarnego tomu manifestów Nowej Fali pt. Świat nie przedstawiony, w której to książce o prawdę w literackim wyrażaniu rzeczywistości toczy się żarliwą batalię – to jasne stanie się, że mówić będziemy o poecie, który ustanowił dla siebie (i literatury!) w pierwszej kolejności jedno zadanie: szukać sposobów na odpowiednie i odpowiedzialne wypowiedzenie świata.
Julian Kornhauser zapłacił dużą cenę za wierność tej zasadzie. Skoro bowiem zmienia się nieustannie nasze usytuowanie względem świata, skoro my sami zmieniamy się (buntujemy się, dojrzewamy, ustateczniamy się, w końcu – starzejemy…), skoro wreszcie zmienia się wciąż i ciągle nie tylko „skóra świata”, ale i jego duch, tedy poeta ma niejako obowiązek zaświadczać o owej zmienności i szukać od nowa języków zdolnych udźwignąć i pomieścić w sobie przekształcającą się rzeczywistość. A skoro tak – kontynuujmy ten łańcuch refleksji – to odrzucić trzeba modernistyczny ideał wypracowania określonego stylu poetyckiego jako ideału, do którego każdy twórca powinien zmierzać, aby stać się „oryginalnym”, „niepowtarzalnym”, „swoistym”. Począwszy od zaskakującego debiutu (Nastanie święto i dla leniuchów, 1972), w którym spotkamy się z niespokojnymi, fantasmagorycznymi obrazami rodem z surrealnego snu, inspirowanymi malarskimi wizjami Breughla i Goyi, aż po wyciszone, kontemplatywne i epifanijne zapisy z – jak dotychczas – ostatniego tomu poety (Origami, 2007) twórczość poetycka Juliana Kornhausera wymykała się określeniom krytyków i historyków literatury, którzy w pogoni za syntezą nie potrafili docenić samej zmienności form i strategii poetyckich stosowanych przez autora Zasadniczych trudności.
Główną właściwość pisarstwa Juliana Kornhausera spostrzegł i bodaj jako pierwszy interesująco przedstawił Jacek Gutorow, który napisał, że wiersze poety są „otwarcie[m] na wszystkie języki”[3]. Ja również widzę w tym swoisty imperatyw dzieła autora Stanu wyjątkowego, sprawiający właściwie, że każdy napisany przezeń wiersz – by powiedzieć za Josephem Conradem – nie chce zostawić świata w spokoju, a sama poezja jest nieustającą pracą „odsłuchiwania rozmaitych języków”, którymi mówią otaczający nas ludzie. Poezja nigdy nie powinna przeto – pomyślimy za Kornhauserem, jeśli tylko chwycimy logikę takiej wrażliwości – zakrzepnąć w jednolitą formę, w ściśle określony styl. A poeta, przeciwnie, musi być „ruchliwy” a nawet „niecierpliwy” – skoro wierzy, że przecież za każdym razem, od nowa, musi odnajdywać odpowiednie rejestry opisu – permanentnie nie przedstawionego – świata.
Wiersze Juliana Kornhausera są przy tym wszystkim – przy pragnieniu doniesienia mowy samej rzeczywistości, które być może tak często popychało poetę ku decyzji porzucenia raz ustalonej dykcji i wierszowej miary – uczciwe. Powstają one zatem niejako w myśl Przybosiowej zasady: „najmniej słów”, trzeba mówić najprościej i wprost, poniechać ekwilibrystyki metafor, jeśli nie jest to konieczne. A uruchomić raczej napięcie zmysłów, które towarzyszy doświadczeniu empatii, identyfikacji, wczuciu. Odejmowanie słów, długotrwała ekstrakcja, „ściąganie” języka w obraz sugestywny i przejmujący – oto jedne z najcenniejszych w moim pojęciu elementów poetyki Kornhausera.
Niepochwytność tego pisarstwa ma jeszcze jedno źródło: swoistą „nieobecność podmiotu”, który staje się w wielu wierszach jak gdyby niewidocznym dla czytelniczego oka reportażystą, montażystą rzeczywistości. Wiemy, że u Kornhausera mówi wprzódy namiętny, żarliwy rewolucjonista, nietolerujący półśrodków, gdy idzie o prawdę reprezentacji i reprezentację prawdy, później czuły rejestrator przemian zachodzących w otaczających go społecznościach. Za każdym razem widzimy go jednak jako tego, który jakby uchodził z kadru wiersza, wyrywał się poza jego ramę. A wszystko po to, aby czytelnik od razu przeniósł swoją uwagę na sam wysłowiony świat.
Z pozoru drobny wiersz Trud warto przeczytać w tej optyce ponownie, a wówczas być może stanie się on rodzajem zakamuflowanego pisarskiego credo:
Trud
Chciał zostać poetą
zabrał się do pisania
słowa które układał
nic jednak nie znaczyły
[…]
kilkakrotnie je zmieniał
wierząc że mu się uda
nie wiedział
jednak
że musi zapomnieć na chwilę
o sobie
że musi wymyśleć język
który by go pokonał
[z tomu Za nas z nami, 1985]
2.
Jeśli rozumieć swoistość nowoczesnego doświadczenia literatury, za Ryszardem Nyczem (za jego Poetyką doświadczenia), jako nieobliczalność, w którego doznawaniu wszelkie wydarzanie zawsze ostatecznie wypada inaczej, aniżeli się spodziewamy, to niewątpliwie wiersze Kornhausera stanowią jeszcze jedną, interesującą wersję nowoczesnego pisania, ich lektura bowiem nie pozwala czytelnikowi na wygodne pozostawanie u siebie, wytrąca go z bezpiecznych przeświadczeń, łatwych rozwiązań, oczywistych hierarchii czy pułapek, w których sidłach trzymają nas rozmaitego rodzaju stereotypy, uproszczenia – te imiona obojętności, z której letargu wiersze Kornhausera starają się swojego czytelnika wyrwać. Jak w tym na przykład znakomitym reporterskim obrazku, w którym zapalczywy przechodzień kapituluje wobec dziecięcej bezinteresowności, dziecięcości – po prostu:
Pudełko
Mały, umorusany żebrak
niesie pod pachą wielkie, tekturowe pudło.
Co tam masz w tym pudełku?
Pewnie dużo uzbierałeś pieniędzy?
Chłopiec podnosi powoli wieko,
kładzie je na chodniku.
Na dnie widać drobnego żółwia,
wyciągającego szyję do chłopca.
[z tomu Kamyk i cień, 1996]
Spośród wielu zdobyczy tego pisarstwa ta wydaje mi się szczególnie istotna: poetycka umiejętność mówienia językami „wykluczonych”. W wielu rozmowach, które miałem wielkie szczęście i zaszczyt z Julianem Kornhauserem prowadzić powracał wątek dotkliwego dla poety zaniechania ze strony krytyków – braku uwagi dla wierszy poświęconych dzieciom, ich niemej w tym pisarstwie obecności, która sama w sobie stanowi tyleż rodzaj remedium i antidotum na chaos świata zewnętrznego, co tegoż świata oskarżenie. Postać dziecka skontrastowana zostaje u autora Kamyka i cienia ze sferą istnienia przestrzeni społecznej, w którą uwikłany jest podmiot. Bezbronność, otwarcie dziecka, jego spojrzenie są skandalem dla zantagonizowanej, społecznej rzeczywistości („dorosłych”), zawieszają rację zastanego „uporządkowania” świata; poprzez samą swoją obecność, „czyste milczenie”, dziecko kreśli rysę w podstawie naszego świata, wstawia nas w sytuację, w której od nowa musimy przemyśleć fundamenty i realizacje wartości. Czytając utwory Kornhausera, stajemy naprzeciw „nieosłoniętego dziecięcego dobra”, które istnieje prawdziwie a priori, bez przyczyny, bez wytłumaczenia. I bez przyczyny również bywa unicestwiane. Bieda dziecka jest dojmująca – dziecko w świecie tej poezji jest zawsze ofiarą. Ale ofiarą, której relacja o wynaturzonym świecie jest jego najskuteczniejszą krytyką, apelem o konieczną korektę rzeczywistości. Kornhauser mówi o dziecku i z dzieckiem, wciągając odbiorcę w grę, której stawką jest skuteczność dyskretnego napomnienia.
Strategia „mówienia dzieckiem” z pewnością była w swoim czasie także całkiem niezłą techniką omijania sideł zastawionych przez aparat cenzury. Jako dziecko późnego PRL-u chciałbym pięknie wyrecytować zwłaszcza taki utwór:
Co bym zrobił, gdybym
miał czarodziejską różdżkę
Zrobiłbym tak
żeby nie było wypadków samochodowych
żeby nie brakowało produktów spożywczych i ubrań
żeby była ropa i bardzo dużo węgla
żeby nigdy nie paliły się domy stodoły i sklepy
żeby wszyscy byli zdrowi i mieszkali w domkach z ogródkami
żeby wszystkie parowozy jeździły na alkohol i gotowaną wodę
żeby grzyby rośli zimą
psy chodziły w butach
żeby rolnicy nie wyrywali buraków i obcinali liście
żeby gęsiom przybyło po trzy kila
a w kuchni wyczarowałbym szafki wiszące
dlatego tak bym chciał
bo teraz jest wszystko na odwrót
[z tomu Hurrraaa!, 1982]
Wiersze Kornhausera stanowią rodzaj
„etycznego zagadnienia”, wytrącają nas ze zwyczajowego: „tak właśnie jest”,
preparują sytuację, w której czytelnik wezwany i postawiony zostaje wobec
twarzy człowieka, któremu musi odpowiedzieć. Naszą reakcją nie może być tedy
rezygnacja, konsternacja, czy bezradność; ze „ściśniętego gardła” wywieść
należy, jak sądzę, postawę pełnej czujnego natężenia etycznej gotowości.
Właśnie dlatego, gdy czytamy wiersze autora Stanu
wyjątkowego nie doznajemy żadnego katharsis, naszym udziałem ma być
raczej napięcie moralnego zmysłu, jego ćwiczenie, wreszcie świadomość, że
odpowiedzialność jest wezwaniem[4],
tym dramatyczniejszym, im bardziej zagrożone zostaje kruche ludzkie istnienie,
z wnętrza którego dobiega nas głos Drugiego Człowieka.
Takiemu właśnie modelowi poezji, której realizacje najchętniej nazwałbym nowoczesnymi wierszami etycznymi Kornhauser pozostał wierny od pierwszych wojowniczych tekstów z przełomu lat 60. i 70., owej Sturm und Drang polskiej Nowej Fali, wierszy wymierzonych przeciwko fałszowi politycznego frazesu i elementarnym niesprawiedliwościom nie-realnego socjalizmu po utwory z lat 90., w których pisarz subtelnie dokonywał rewizji pierwszych symptomów rodzącej się „demokracji bez wartości”.
3.
Julian Kornhauser urodził się w Gliwicach, gdzie spędził dzieciństwo i młodość, rodzinne miasto opuścił w roku 1965. „Śląsk mnie wychował i przygotował do życia – mówił Zbigniewowi Baranowi – spędziłem tam 18 lat. [W pejzażu śląskim] odkrywam różnorodność i intensywność barw, smaków i zapachów. […] Do mojego domu wdzierały się zapachy zewsząd, z okolicznych pól i łąk, i te równie intensywne, choć paskudne z hut i kopalń”[5].
Po odebraniu matury w Liceum Ogólnokształcącym im. Andrzeja Struga (tzw. „Rymera”, którego absolwentem, rok wcześniej, był również Adam Zagajewski) udał się na studia do Krakowa. Ukończywszy filologię słowiańską (w zakresie filologii serbsko-chorwackiej), na stałe związał się z Uniwersytetem Jagiellońskim. Zaraz po otrzymaniu magisterium (w 1970 roku) objął posadę asystenta w Instytucie Filologii Słowiańskiej UJ (przeszedł wszystkie szczeble naukowego awansu, do stanowiska profesora zwyczajnego, które otrzymał w końcu lat 90.). Jego zainteresowania naukowe szły w parze z działalnością translatorską.
Był współzałożycielem i członkiem grupy poetyckiej „Teraz” (działającej w Krakowie przy „Klubie Pod Jaszczurami”), która stała się – obok poznańskich „Prób” – najważniejszym środowiskiem ruchu nowofalowego w Polsce. Obok Juliana Kornhausera jej członkami byli m.in.: Adam Zagajewski, Stanisław Stabro, Jerzy Kronhold.
W roku 1974, wspólnie z Adamem Zagajewskim, opublikował jedną z najważniejszych książek tej generacji – tom szkiców krytycznych, będący swoistym manifestem światopoglądowo-estetycznym krakowskiego skrzydła (jak określa się grupę „Teraz”) Nowej Fali, pt. Świat nie przedstawiony (Kraków, Wydawnictwo Literackie), w rok później zaś, jako jej współautor, został uhonorowany jedną z najbardziej prestiżowych nagród literackich: Nagrodą Fundacji im. Kościelskich.
Książkowy debiut poetycki poprzedziły żywiołowe wystąpienia krytycznoliterackie i eseistyczne, w których Kornhauser proklamował narodziny poezji nieufnej wobec pokolenia „Współczesności” i Orientacji „Hybrydy”. Z nowego modelu poetyckiej mowy wyrugowana miała zostać wszelka metaforyzacja i symbolizacja, a restytucji miały ulec tendencje ekspresjonistyczne jako nośnik pozwalający eksponować naczelną wartość i kategorię wiersza – prawdę, odnajdywaną zarówno w jej społecznych, jak i politycznych wymiarach.
Realizowany w ten sposób przez Kornhausera program oddziaływania za sprawą poezji na kształt nastrojów społecznych, formowanie określonego widzenia świata i psychiki, próba zbudowania interwencyjnego modelu poezji zaangażowanej szybko zderzyły się z ograniczeniami PRL-owskiej cenzury. Tom W fabrykach udajemy smutnych rewolucjonistów (1973) nie ukazał się w postaci zaplanowanej przez poetę. Ingerencji cenzury – odrzuceniu kilku wierszy politycznie niepoprawnych – Kornhauser dał jednak odpór, wydając jeszcze w tym samym roku (1973) w liczbie trzydziestu (ręcznie numerowanych) egzemplarzy jeden z pierwszych tzw. samizdatów, czyli tom wydany własnym sumptem poza aparatem instytucji kontroli publikacji, zatem w istocie prekursorski wobec tzw. „drugiego obiegu”, który w Polsce powstanie dopiero w roku 1976. W tomie tym, zatytułowanym Zabójstwo, umieszczonych zostało 10. wierszy, wśród których znalazł się osławiony Urząd poezji – manifest ironicznej nieufności wobec totalitarnych działań komunistycznej władzy oraz gorzko-ironiczna Lekcja o przyimku, w której pod postacią błahego ćwiczenia gramatycznego mowa jest o przypadkach odmiany obywatelskich wolności (w istocie o nieustannym jej stopniowaniu i ograniczaniu, a także o smutnym poczuciu uwięzienia jako stałej przypadłości, która niepostrzeżenie zakorzenia się w myśleniu).
Od połowy lat 60. teksty Juliana Kornhausera były stale obecne na łamach najważniejszych czasopism kulturalnych i literackich w Polsce. W grudniu 1975 roku sygnował słynny „List 59” – memoriał-protest wyrażający sprzeciw wobec projektowanych zmian w Konstytucji PRL, wprowadzających zapisy o kierowniczej roli partii (PZPR) i sojuszu z ZSRR – za co został objęty cenzorskim zakazem druku, obowiązującym do końca roku 1977. Po wprowadzeniu stanu wojennego, w grudniu 1981, był internowany (echa tego powrócą w okolicznościowej prozie pt. Wigilia oraz w wierszu Niewidzialność z ostatniego jak dotąd tomu poety pt. Origami).
Po transformacji ustrojowej roku 1989 współpracował m.in. z „Literaturą na Świecie”, „Kresami”, „Dekadą Literacką”, „Tygodnikiem Powszechnym”, „Gazetą Wyborczą” oraz „NaGłosem”. Od momentu powołania „Kwartalnika Artystycznego” jest członkiem zespołu redakcyjnego. W latach 1998–2006 współpracował – co jest dla naszej społeczności szczególnym honorem i nieustającą radością – z ówczesnym Instytutem Filologii Polskiej Uniwersytetu Opolskiego, kierując pracami Katedry Filologii Słowiańskiej.
Julian Kornhauser był członkiem Komitetu Słowianoznawstwa PAN, pełnił także funkcję wiceprzewodniczącego Rady Języka Polskiego przy Prezydium PAN (aż do momentu, kiedy w roku 2008 pisarz uległ chorobie, której skutkiem było wyłączenie z aktywnego życia twórczego i zawodowego).
Spośród wielu ważnych wyróżnień otrzymanych przez Juliana Kornhausera warto wymienić: Nagrodę Poetycką im. Andrzeja Bursy (1981); Europejską Nagrodę Literacką (Jugosławia, 1989); Nagrodę Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich (1997); Nagrodę Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa (1998); Order Orła Białego im. Jana Karskiego (2015); Nagrodę Poetycką Silesius za całokształt dorobku poetyckiego (2016); Międzynarodową Nagrodę Balatonu (2016).
4.
W Domu, śnie i grach dziecięcych, autobiograficznej powieści Juliana Kornhausera pojawia się postać, która ma kluczowy wpływ na los młodego J. (pod inicjałem tym skrywa się powieściowe porte parole autora) – to wędrowny Żyd o nazwisku Zuckermann, śpiewak-amator, zarabiający na życie wykonywaniem rzewnych pieśni na podwórkach mniejszych i większych miast. Na kartach tej znakomitej, wysoko cenionej powieści występuje kilkakrotnie, w mocno wystylizowanych na oniryczną konwencję narracyjną fragmentach. Kilkunastoletni J. widzi go po raz pierwszy na podwórzu domu przy ulicy Lellka. Gdy przebrzmiewają ostatnie nuty śpiewanej przez tułacza pieśni, chłopiec – dla którego Zuckerman jest uosobieniem „tajemnicy inności”, niosącym naukę o „radosnej bezdomności” przybyszem – ośmiela się zapytać o jego pochodzenie. I otrzymuje taką, profetyczną, odpowiedź?
– Czy ja wiem? Może jestem z Gliwic, może z Krakowa, a może z nieba? Czy to nie wszystko jedno? Gdzie mieszkam? Dobre pytanie. Trochę tu, trochę tam, a właściwie nigdzie. Co to znaczy mieszkać? Mieć własne łóżko? Własny kąt? Siedzieć przy stole? Jeśli tak, to nie mieszkam. […] Ty się dziwisz, że Zuckerman tak mówi? Ale tak jest. Ja muszę być ciągle gdzie indziej[6]. [DSGD, 59-60]
Ta lekcja „poetyckiej bezdomności” staje się dla protagonisty powieści kluczem do zrozumienia własnego losu. Poeta nie ma innego domostwa jak tylko język, mieszka w języku, który go chroni, i który poeta cierpliwie umacnia, służąc sprawom większym niż on sam.
Także i tego uczy twórczość Kornhausera: wierności własnemu powołaniu, wierności idei, która wprawdzie wiąże się z poczuciem niezakorzenienia, pewnej obcości, ale poetę prowadzi przez życie, jednocześnie czyniąc je głębokim i sensownym.
Odbieramy tę lekcję raz jeszcze – właśnie dzisiaj. Sądzę, że mogę w imieniu nas wszystkich tutaj zgromadzonych, w tej radosnej chwili, powiedzieć: Alma Mater Opoliensis, nasza uniwersytecka wspólnota, otwiera się na słowo Juliana Kornhausera i na powrót je dzisiaj w sobie i u siebie gości!
Wykład okolicznościowy prof. Jany Hoffmannovej
Żyjemy w czasach mieszania
Jest dla mnie ogromnym
zaszczytem to, że mogę uczestniczyć w dzisiejszej uroczystości. Dziękuję moim
koleżankom i kolegom, polonistkom i polonistom, za inicjatywę oraz troskę,
dziękuję władzom uczelni i wszystkim Państwu. Staję teraz przed Państwem
z drżeniem i pokorą, i choć nie chcę mówić zbyt wiele o sobie, to jednak
nie uniknę tego, patrząc wstecz na rozwój naszej dyscypliny, a także na moje
życie zawodowe. W owym spojrzeniu wstecz chciałabym zwrócić szczególną uwagę na
jeden centralny koncept: MIESZANIE. Niektórzy z Państwa być może pamiętają
dzieło wielkiego czeskiego pisarza Bohumila Hrabala Postrzyżyny, w którym już w tytule jest mowa o „czasie skracania”.A
moim zdaniem wiele naszych badań wskazuje na to, że od dawna żyjemy w „czasach
mieszania”.
Od lat 60. XX wieku, na które przypada początek moich studiów oraz pracy zawodowej, miały miejsce zasadnicze zmiany, a nawet punkty zwrotne w rozwoju społeczeństwa, nauki, kultury i choć nie wszystkie z nich można uznać za zmiany paradygmatów naukowych, to jednak wszystkie w istotny sposób wpływały na profil dyscyplin naukowych, zwłaszcza zaś humanistyki. Mam tu przede wszystkim na myśli zwrot komunikacyjno-pragmatyczny: uwaga została przeniesiona z opisu systemu językowego, opisu opartego na badaniu tekstów pisanych, na proces komunikacji jako całość, na jego aspekty pragmatyczne, jak również teksty mówione. Zaczęła rozwijać się stylistyka komunikacyjna, pragmatyczna (jak ją określała np. Barbara Sandig 1978), stylistyka dialogu, interakcyjna, konwersacyjna (por. np. Hoffmannová 1995, Gajda 2006). Podczas moich badań, których przedmiotem był czeski język mówiony, język i forma potocznych, codziennych tekstów mówionych (przede wszystkim dialogów), szybko wyłoniło się fundamentalne pytanie: czy tym spontanicznym mówionym dialogom można przypisać określone cechy stylistyczne, czy te dialogi mają w ogóle jakiś styl? Niektórzy czescy i słowaccy lingwiści oraz stylistycy kwestionowali takie podejście – po pierwsze dlatego, że styl opiera się na „stylizacji”, na świadomym, celowym wyborze środków językowych i pozajęzykowych z określonych konkurencyjnych rejestrów, a uczestnicy zwykłych rozmów nie mają do nich dostępu pod presją sytuacji face-to-face;po drugie dlatego, że style funkcjonalne wprowadzone do czeskiej stylistyki przez wybitnych przedstawicieli słynnej Praskiej szkoły zawsze były łączone przede wszystkim z czeszczyzną standardową – odmianą, od której większość codziennych spontanicznych dialogów odbiega w znacznym stopniu. W pewnym sensie ratunkiem była tu dla mnie praca mojego nauczyciela i czołowego czeskiego stylistyka Karla Hausenblasa, który (w 1971 r.) stwierdził, że „zagadnienia stylu nie można ograniczać jedynie do języka literackiego”. On sam uważał, że styl funkcjonuje jako zasada integrująca tekst,a ponieważ od dialogów codziennych nie można oczekiwać stylistycznej homogeniczności, K. Hausenblas (1984) doszedł do wniosku, że dialogu nie można traktować jako jedynie pojedynczy tekst, ale jako „zespół komunikatów”. W tym samym artykule przyznał on jednak inspirująco, że dialog jest kontaktem różnych indywidualnych stylów, co prowadzi partnerów dialogu do wzajemnego dostosowywania się, niwelowania różnic lub odwrotnie – do ich zaostrzania. Tutaj dotykamy wspomnianego już mieszania – w wyniku mieszania stylów indywidualnych powstaje styl konkretnego dialogu jako nowa jakość. Analizując zatem codzienne dialogi, można badać także inne aspekty i przejawy mieszania i nakładania się, jak np. mieszanie ról komunikacyjnych (aktualny słuchacz nie jest bierny, interpretuje replikę partnera i jednocześnie już przygotowuje własne włączenie się do dialogu – zawsze idzie o ko-produkcję i ko-recepcję), mieszanie tematów (jeden uczestnik chce nadal pozostać przy omawianym temacie, drugi stara się już przejść do innego),mieszanie pasaży dialogowych i monologowych (jeśli któryś z uczestników chce pozostać przy głosie na dłużej, aby np. opowiedzieć historię), mieszanie kodów, np. czeszczyzny standardowej z potoczną (czyli odmianami nieliterackimi),czy też nakładanie się replik: czasami dwóch uczestników mówi jednocześnie – mechanizm turn-taking, naprzemienna wymiana mówiących, opisywana przez przedstawicieli analizy konwersacyjnej (Sacks, Schegloff, Jefferson 1974) nie zawsze działa bezbłędnie, niekiedy dochodzi także do „wpadania w słowo”. Można również badać mieszanie zasad ekonomii języka (procesy słowotwórcze skracania wyrazów, redukcje składniowe) i redundancji (charakterystyczne dla języka mówionego powtórzenia, korekty itp.).
Mam jeszcze jedną uwagę dotyczącą badań nad rozmową potoczną i jej stylem. Zawsze zazdrościłam moim polskim kolegom kategorii zwanej potocznością – badanej niezwykle intensywnie (w publikacji Style współczesnej polszczyznyz 2013 r. sam wykaz literatury dotyczącej tego zagadnienia zajmuje 12 stron petitem), rozumianej szeroko nie tylko jako kategoria stylistyczno-komunikacyjna, ale także antropologiczno-kognitywna i semiotyczno-kulturowa,kategorii, którą prof. Jerzy Bartmiński (1991) uważa wręcz za stylowe centrum współczesnej polszczyzny.
W języku rosyjskim mamy do czynienia ze znakomitymi badaniami razgovornoj reči(prof. Zemskiej i innych), które jednak koncentrują się raczej na opisie systemu tej odmiany niż na cechach komunikacji. W języku czeskim zaś stosuje się niekiedy terminy styl prostě sdělovacílub běžně dorozumívací, ale chyba jeszcze częściej terminy styl hovorový, hovorovost, które rozumiane są różnie, a ponadto kolidują z niefortunnym i poddawanym pod wątpliwość terminem hovorová čeština. Podobnie i w języku słowackim pojawiają się terminy hovorový štýl, hovorová slovenčina, hovorená podoba spisovnej slovenčiny… Myślę, że nie musimy tu definiować stylu funkcjonalnego i poszukiwać dla niego nazwy,wystarczające bowiem wydaje się nam określenie sfera komunikacji potocznej; natomiast jako ekwiwalent polskiej potoczności proponuję czeski termin kolokviálnost.
Ostatnie ćwierćwiecze XX w. charakteryzuje także „paradygmat” poststrukturalistyczny i postmodernistyczny, który być może nie miał zbyt znaczącego wpływu na językoznawstwo i stylistykę, ale jego tendencje harmonizowały ze zjawiskiem mieszania wszelkiego rodzaju. Wielu autorów zwracało uwagę na typowe dla struktury tekstu (artystycznego, ale też medialnego) zderzenie różnych perspektyw, systemów wartości czy różnych typów postaw modalnych, współistnienie różnych płaszczyzn,heterogeniczność, hybrydyczność, niespójność. Obserwowano nakładanie się różnych warstw, nieostre przejścia między nimi, nieokreśloność, płynność. Na pierwszy plan wysunęła się interferencja tekstowa, stylowa, gatunkowa czy interferencja kodów (różnych języków lub odmian jednego języka). Szczególną uwagę zawrócono na występowanie w tekstach literackich synkretyzmu gatunków, dekompozycji ustalonych wzorców, modeli. Tekst jest niekiedy mozaiką, montażem tekstów własnych i cudzych, ich segmentów i fragmentów. Intertekstualność przejawia się także w zabawie powtórzeniem lub w tworzeniu wariacji, zanika modernistyczny nacisk na oryginalność autorską. Łączy się z tym także (oraz z tym, o czym wspominałam powyżej) ukierunkowanie na powszedniość, codzienność, na lokalne cechy językowe itp. Do zabawy i kreatywności dodajmy jeszcze wyraźną tendencję do ludyczności.
Stylistyka również coraz bardziej kładzie nacisk na mieszanie we wszystkich sferach komunikacji lub między nimi. Im bardziej zbliżamy się do współczesności, tym coraz trudniej wyznaczyć granicę między sferą zawodową a instytucjonalną (administracyjną), zawodową a medialną, mediami a reklamą (mimo że sfera reklamy zyskuje ostatnio znaczną autonomię i bywa traktowana jako samodzielna) czy między sferą medialną a artystyczną (literacką). Różne praktyki dyskursywne oraz środki językowe przenikają coraz intensywniej także ze sfery komunikacji codziennej w zasadzie do wszystkich pozostałych sfer komunikacji; wszystkie one podlegają wzmożonemu wpływowi (w ujęciu N. Fairclougha 1992) kolokwializacji (por. polski termin potocyzacja) i dialogiczności.
W tym wszystkim dzięki zbiegowi okoliczności i szybkiemu rozwojowi technologicznemu pojawiła się także komunikacja elektroniczna. Przeniknęła całkowicie nasze życie, osiągając najwyższy stopień mieszania. Miesza się więc tutaj komunikacja codzienna ze światem instytucjonalnym, mediami, reklamą i marketingiem, a także literaturą (literatura w sieci, liternet, instapoezja itp.). Ma tu miejsce przede wszystkim wieloaspektowe mieszanie się odmiany pisanej i mówionej, przenikanie do internetowych tekstów pisanych zwyczajów oraz środków łączonych dotychczas głównie z komunikacją werbalną. Wielu autorów mówi tu o mówionej pisaności, pisanej mówioności, konwersacji pisanej, korespondencji mówionej lub o tekstach powierzchniowo pisanych i bazowo mówionych. W. Chafe (1982) twierdzi, że „pisząc, mamy czas na uporządkowanie, sekwencjonowanie myśli i stworzenie całości bardziej złożonej, spójnej, zintegrowanej”, natomiast mowę tworzymy online, dlatego jest ona urywkowa, fragmentaryczna;ale przecież w przypadku komunikacji elektronicznej tworzymy właśnie takie teksty pisane online! Według Kocha i Österreichera (1985) chodzi o teksty medialnie pisane i koncepcyjnie mówione.Ich ujęcie rozwinął W. Raible (1994): tradycyjnie „język dystansu” był uważany za skomplikowany, uporządkowany, podczas gdy „język bliskości” za bezpośredni, dynamiczny i mało uporządkowany. Komunikacja internetowa (pod względem cech przestrzennych i czasowych) stanowi tu typowy przykład „języka dystansu”,ale równocześnie pod wieloma względami odpowiada bliskiej, nieformalnej wypowiedzi ustnej, rozmowie typu face-to-face. Widoczny jest coraz intensywniejszy wpływ mówioności na teksty pisane, jako wyraźny symptom mieszania.
Mieszanie kodów obejmuje tu współwystępowanie poszczególnych odmian języka czeskiego i różnych języków, zwłaszcza czeskiego i angielskiego, który rozprzestrzenia się w tym zglobalizowanym świecie poprzez przejmowanie terminów technicznych oraz innych wyrazów o wysokiej frekwencji (ostatnio, np. lajkovat, hajpovat, hejtovat itp.). Cechy zaś języka mówionego to przede wszystkim środki należące do niestandardowych odmian czeszczyzny, kolokwializmy, ekspresywizmy, liczne słowa wypełniające czy też obszerne, mniej złożone struktury składniowe, powstałe przez swobodne zestawianie jednostek (jukstapozycja) oraz ciągłe dodawanie, dołączanie, zestawianie. Mamy tu do czynienia nie tylko z językami naturalnymi, ale także z innymi systemami znaków, dyskurs internetowy bowiem charakteryzuje wielomodalność: emotikony niekiedy niemal zastępują interpunkcję konstrukcji składniowych; ilustracje, fotografie, filmy wchodzą w różne relacje z tekstem werbalnym (uzupełniają, zastępują, kwestionują, parodiują znaczenia wyrazów itp.); wykorzystywana jest także muzyka i różne dźwięki. Zasady budowy tekstu zostają naruszone przez hipertekstualność, która umożliwia wzajemne powiązania między tekstami i zastępuje dotychczasowe rozumienie intertekstualności.Dyskurs internetowy wnosi bogatą interaktywność, umożliwia zwielokrotnione kontakty użytkowników oraz szybką reakcję, jak również masową i grupową wymianę informacji i doświadczeń. Użytkownicy portali społecznościowych bardziej obawiają się oficjalności i formalności – nawet przedstawiciele instytucji, którzy swoim przekazem chcą zwrócić na siebie uwagę, wybierają różne formy zabawy, ludyczności. Dochodzi w ten sposób do przemieszania tego, co oficjalne i prywatne (czasami w dyskursie internetowym trudno zachować prywatność), profesjonalne i nieprofesjonalne, spontaniczne i przygotowane, do przemieszania komunikacji symetrycznej i asymetrycznej. W netykiecie grzeczność miesza się z brakiem kultury, niekiedy także z agresją lub wulgarnością. Z drugiej strony zaś użytkownicy czasami spierają się ze sobą o to, czy lepiej zwracać się do siebie na „ty” czy na „pan/pani”, czy też upominają innych, którzy używają zbyt ekspresywnego języka. Użytkownicy starają się dobrze się bawić i zabawiać innych, cieszyć się komunikacją, być zadowolonymi, niekiedy jednak próbują celowo to zadowolenie zakłócać.Nieustannie dochodzi tu do mieszania tekstów, dyskursów, stylów, gatunków. Potwierdzają to także ostatnie badania, jakie prowadziliśmy w ramach naszego praskiego grantu, dlatego w tytule monografii wieloautorskiej, która niedługo zostanie opublikowana, znajduje się właśnie określenie „mieszanie”. Na marginesie warto dodać, że współczesna komunikacja elektroniczna została już szczegółowo opisana przez Lucię Jílkovą w naszej publikacji Stylistika mluvené a psané češtiny(2016) oraz przez panią profesor Żydek-Bednarczuk we wspomnianym kompendium Style współczesnej polszczyzny(2013).Obie prace zostały opublikowane właściwie kilka lat temu, ale to, co dzieje się w tej sferze komunikacji, jest niezwykle dynamiczne i szybkie. Pojawiają sięna przykład coraz to nowsze gatunki. Jednym z nich, któremu poświęciliśmy więcej uwagi w naszej nowej publikacji, jest vlog.
Na zakończenie chciałabym powiedzieć, że w zasadzie o wszystkich wspomnianych powyżej zagadnieniach pisałam w ostatnich trzech dekadach w opolskim czasopiśmie „Stylistyka” (a także w wielu polskich, głównie opolskich materiałach konferencyjnych). Czasopismo to zostało założone przez prof.Stanisława Gajdę w 1992 r. i w tym miejscu chciałabym pogratulować jemu i jego następczyniom – redaktorkom naczelnym prof.Ewie Malinowskiej i prof.Marzenie Makuchowskiej tego wybitnego osiągnięcia, że przez całe 30 lat udało im się utrzymać wydawanie czasopisma i jego wysoki poziom. Od początku byłam członkinią rady redakcyjnej, co zobowiązywało mnie przede wszystkim do tego, aby wnosić wkład w postaci publikowania w czasopiśmie swoich tekstów. O ile się nie mylę, napisałam do „Stylistyki” 17 artykułów (w większości idzie o obszerniejsze teksty naukowe). Do „Stylistyki” pisali także wraz ze mną moi najbliżsi współpracownicy, jak Olga Müllerová, Petr Mareš, Jiří Zeman. Jeden ze swoich najlepszych tekstów naukowych opublikował tu też mój mąż.Wszyscy docenialiśmy te możliwości wydawnicze. Dla mnie współpraca ta była również odzwierciedleniem mojego przekonania, że bohemistyka jest naturalną i integralną częścią slawistyki i że powinna jak najczęściej pojawiać się w tym kontekście.
Podczas przygotowań do dzisiejszej uroczystości porozumiewałyśmy się z opolskimi koleżankami, które podjęły się organizacji tego wydarzenia, nomen omen drogą elektroniczną, w e-mailach przesyłałyśmy teksty, zdjęcia i wszystko, co było tu potrzebne. W minionych już dwu latach pandemii – w okresie bardzo trudnej komunikacji, zostaliśmy zmuszeni – chcąc nie chcąc – do przyzwyczajenia się do korzystania w przeważającej mierze ze środków komunikacji elektronicznej na odległość, do życia w świecie Zoom lub MSTeams, do zastępowania kontaktów bezpośrednich częściej niż kiedykolwiek wcześniej komunikacją zdalną. Dla niektórych użytkowników jest to trudne lub wydaje się nienaturalne, inni natomiast (zwłaszcza młodsze pokolenia) czują się jak ryba w wodzie. Z pewnością nadal będziemy korzystać ze wszystkich dobrodziejstw komunikacji elektronicznej,żywię jednak taką nadzieję, że nie wyprze ona całkowicie z naszego życia kontaktów bezpośrednich i cennych spotkań osobistych. W Opolu spotykaliśmy się z opolskimi i z innymi słowiańskimi kolegami na wielu konferencjach, które zawsze charakteryzowały się serdeczną i przyjacielską atmosferą i były dla nas pięknym doświadczeniem (pamiętam na przykład konferencję sprzed kilku lat, podczas której obchodziliśmy uroczyście jubileusz profesora Stanisława Gajdy). Dla mnie i członków mojej rodziny, przyjaciół i współpracowników dzisiejsza uroczystość będzie właśnie takim niezapomnianym wydarzeniem.Jestem bardzo wdzięczna, że mogliśmy spotkać się w ten sposób, „twarzą w twarz”.
***
[1] Tekst laudacji wygłoszonej 10. marca 2022 podczas uroczystości nadania Julianowi Kornhauserowi godności doktora honoris causa Uniwersytetu Opolskiego.
[2]Rzeczy! Z Julianem Kornhauserem, dotkniętym afazją po ciężkim wylewie w 2008 roku, rozmawia Michał Larek, [w:] J. Kornhauser, Tylko błędy są żywe, wybór i posłowie M. Larek, Poznań 2015, s. 217-218.
[3]J. Gutorow, Języki Kornhausera, [w:] idem, Niepodległość głosu. Szkice o poezji polskiej po 1968 roku, Kraków 2003, s. 49.
[4] Zob. H. Jonas, Zasada odpowiedzialności. Etyka dla cywilizacji technologicznej, tłum. M. Klimowicz, Kraków 1996, s. 177.
[5]„Świat przedstawiony”. Rozmowę z Julianem Kornhauserem przeprowadził Zbigniew Baran, Rzeczpospolita” (dodatek Plus – Minus) 1997, nr 80, s. 15.
[6]J. Kornhauser, Dom, sen i gry dziecięce. Opowieść sentymentalna, Kraków 1995, s. 59-60.