Święto uniwersytetu w cieniu wojny. Jesteśmy solidarni z Ukrainą
Społeczności
akademickiej życzę spełnienia planów zawodowych i prywatnych, kreatywności,
nieustającego zapału, satysfakcjonującej pracy dydaktycznej i badawczej. I
bądźmy solidarni z Ukrainą! – mówi rektor UO prof. dr hab. Marek Masnyk w rozmowie
z okazji Święta Uniwersytetu Opolskiego.
Beata Łabutin: Panie rektorze, rozmawiamy w przededniu święta Uniwersytetu Opolskiego i jego 28. urodzin. Uroczystość odbędzie się jednak w cieniu wojny na Ukrainie… Jako społeczność akademicka nie pozostajemy obojętni.
Rektor UO prof. dr hab. Marek Masnyk: - Nikt nie może pozostać obojętny na tę tragedię. Uczelnia jest gotowa na przyjmowanie uchodźców. Przygotowaliśmy dla nich blisko 200 miejsc w akademikach, zapewniamy wszelkie potrzebne rzeczy, żywność. Bardzo liczymy na to, że ukraińskim studentom, którzy wyjechali do domu na przerwę międzysemestralną uda się wrócić do nas na studia, chociaż mam obawę co do mężczyzn, bo są w wieku poborowym, a wiadomo, co to teraz na Ukrainie oznacza. Spodziewamy się także, że ci studenci, którzy będą mogli wrócić, będą do nas ściągać z rodzinami. Chcemy pomagać uchodźcom. Oddaliśmy im wszelkie wolne miejsca.
Data 10 marca, dzień Święta Uniwersytetu Opolskiego, to dobry czas na podsumowania, ocenę sytuacji i prognozy. Rok 2022 to dla uczelni wyższych rok ewaluacji. Jak ten proces będzie przebiegał na naszej uczelni? Jest Pan spokojny o jego wynik?
- 21 lutego, podczas spotkania zespołu ds. ewaluacji, rozmawialiśmy o ostatnich dyscyplinach, jakie będziemy poddawać ewaluacji za miniony pięcioletni okres. Zdecydowaliśmy ostatecznie, że pod ocenę poddamy siedemnaście dyscyplin. Są to: historia, literaturoznawstwo, językoznawstwo, inżynieria środowiska, górnictwo i energetyka, nauki medyczne, nauki o zdrowiu, ekonomia i finanse, nauki o polityce i administracji, nauki prawne, pedagogika, psychologia, nauki chemiczne, informatyka, nauki biologiczne, nauki fizyczne, nauki teologiczne, sztuki plastyczne i konserwacja dzieł sztuki.
Ostatni rok był bardzo pracowity dla pracowników i dyrektorów instytutów, dla wszystkich tych, którzy odpowiadają za ewaluację oraz przede wszystkim dla rektora Jacka Lipoka, wspieranego przez powołany przed rokiem zespół ewaluacyjny. Jestem zadowolony z pracy, jaką wykonaliśmy. O jej jakości mówią osiągnięte przez nas wartości – mam teraz na myśli pierwsze kryterium ewaluacyjne, czyli wartości uzyskane za sloty publikacyjne osób poddawanych ewaluacji (slot publikacyjny czy też udział jednostkowy to miara udziału autora w publikacji; publikacja z jednym autorstwem zapełni jeden cały slot – red.).Gdy chodzi o to kryterium to w mojej ocenie czternaście, a nawet piętnaście dyscyplin ma szanse uzyskać ocenę B+, a nawet A.
Powyższe kryterium stanowi jednak tylko 70 procent oceny parametrycznej. Kolejne 20 procent punktów możliwych do uzyskania to udział w projektach i pozyskiwanie grantów, reszta – wpływ dyscypliny na otoczenie społeczne. Trudno więc przewidzieć ostateczny rezultat ewaluacji.
Optymistycznie liczyłbym na kategorię A dla dwóch, trzech dyscyplin, dla ośmiu do dziesięciu – na kategorię B+, dla trzech – czterech – na kategorię B.
Które z dyscyplin mają największe szanse na wysoką ocenę?
- Dyscypliny, co do których liczę na kategorię A, mają nie tylko wysoką punktację gdy chodzi o pierwsze kryterium parametryzacji, ale mogą się też wykazać poważnymi osiągnięciami projektowymi i grantowymi. Myślę tu o dyscyplinie nauki o polityce i administracji oraz o językoznawstwie. Te dwie dyscypliny realizują dwa duże projekty międzynarodowe – FORTHEM i FIT FORTHEM. Dają one określone wartości punktowe w drugim kryterium parametryzacji.
Również biologia w mojej ocenie plasuje się blisko kategorii A. To samo dotyczy chemii. Ta ostatnia dyscyplina ma – gdy chodzi o pierwsze kryterium parametryzacji – podobne wyniki jak Politechnika Wrocławska, minimalnie odbiegamy o osiągnięć Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. To wiele znaczy, potwierdza wysoką pozycję tych dyscyplin w środowisku. Oczywiście wymienione przeze mnie ośrodki – Politechnika Wrocławska UAM - mają znaczną przewagę gdy chodzi o granty i projekty. W tym względzie im nie dorównamy. Generalnie jednak jestem zadowolony z poziomu, z jakim weszliśmy w ewaluację.
Dodam, że nasza Szkoła Doktorska jest bezpieczna. W najbliższym czasie włączymy do niej kolejną dyscyplinę – nauki prawne.
Część środowiska akademickiego obawia się, że ewaluacja nauki przez ministerstwo na nowych zasadach może posłużyć do celów niezwiązanych z podniesieniem jakości nauczania i prowadzonych badań naukowych, ale zwyczajnie do wysekowania słabszych.
- Rzeczywiście, trochę niepokoi mnie fakt, że duży wpływ na określenie wartości referencyjnych będzie miał minister edukacji i nauki, a nie Komisja Ewaluacji Naukowej. Nie chce mi się jednak wierzyć, że to minister będzie decydował o tym, kto przetrwa, a kto zginie - jak to kiedyś ktoś powiedział, chociaż z pewnością będzie miał wpływ na ostateczny wynik ewaluacji.
Wciąż uważam, że rolą ministra nie powinno być szukanie tego, kogo trzeba pogrążyć, ale tego, komu trzeba pomóc w tym, by nie stracił swojej pełnej akademickości. Tym bardziej, że ewaluacja według nowych kryteriów odbywa się po raz pierwszy i oceniane są według tych samych kryteriów uczelnie o zupełnie różnym potencjale. Bo gdy na przykład zestawi się wartości ewaluacyjne Polskiej Akademii Nauk, gdzie prowadzi się wyłącznie badania naukowe, a w ogóle dydaktyki z uczelnią taką jak nasza, to przewaga tej pierwszej jest przecież ogromna. Tu sprowadzanie oceny do wspólnego mianownika nie będzie w żaden sposób miarodajne.
Rok temu, gdy pytałam Pana o ocenę pierwszego roku po konsolidacji UO i PMWSZ, stwierdził Pan, że jest za wcześnie, że ocena byłaby niepełna. Jak jest dzisiaj? Czy jesteśmy już w pełni zjednoczonym podmiotem?
- Ocena ta może być dziś pełniejsza, ale nie będzie pełna. Pamiętajmy, że po pierwsze proces konsolidacyjny przebiegał w warunkach pandemii, co mocno skomplikowało kwestie, które w normalnych warunkach wcale nie musiałyby być tak bardzo skomplikowane. Po drugie konsolidacja dwóch podmiotów o różnej historii, różnej kulturze organizacyjnej wymagała szukania wszystkiego, co nas łączy, a odsunięcia tego co dzieli, a to nie są przecież rzeczy łatwe.
Mówienie o pełnej ocenie tego procesu to kwestia jeszcze co najmniej kilku lat. W związkach jest tak, że przed ślubem może popracować nad tym, co jest do poprawienia, co do wyeliminowania, ocenić, na czym można budować wspólną przyszłość. I jeśli rachunek się nie zgadza, to ślub można odwołać albo wziąć rozwód.
W naszym przypadku o rozwodzie nie ma mowy. Musimy wzajemnie się docierać i pokonywać wszelkie trudności. Obydwie strony dojrzały już chyba do przekonania, że decyzja o połączeniu była dobra. Musi minąć jeszcze trochę czasu, by w zapomnienie zupełnie odeszły strachy sprzed konsolidacji, a górę wzięło dostrzeżenie ewidentnych korzyści z połączenia.
Myślę, że swoistą klamrą domykającą konsolidację będzie dzień, w którym studenci Wydziału Nauk o Zdrowiu będą mogli o sobie powiedzieć, że zaczęli studia na Uniwersytecie Opolskim i na nim je kończą.
Mówił Pan też przed rokiem, że w naszej uczelni spadła jakość nauczania, co było o tyle zrozumiałe, że musieliśmy nauczyć się funkcjonować w świecie nauki i pracy zdalnej, wymuszonym przez pandemię. Ocenił Pan wówczas właśnie naukę i pracę zdalną, ich wyniki, na trójkę z plusem. Czy dziś, kiedy część bieżącego roku akademickiego upłynęła na pracy zdalnej, już oswojonej, a część na stacjonarnej, ta ocena będzie wyższa?
Zdecydowanie tak, i dotyczy to zarówno kadry akademickiej, jak i studentów. Wszyscy oswoiliśmy się ze zdalnym nauczaniem i z technikami do tego koniecznymi, wyeliminowaliśmy problemy techniczne. Dziś oceniłbym nauczanie zdalne na co najmniej dobry. Pamiętajmy jednak, że w ostatnim roku akademickim nauka przebiegała u nas głównie w trybie stacjonarnym, co stanowiło niewątpliwą korzyść i dla kadry, i dla studentów. W drodze mojego rozporządzenia w trybie zdalnym utrzymano tylko te zajęcia, w których uczestniczyło jednocześnie więcej niż 40 osób. Laboratoria, ćwiczenia w małych grupach odbywały się stacjonarnie, co niewątpliwie miało duży wpływ na poprawę jakości nauczania i kontaktów nauczyciel – uczeń.
W ostatnich tygodniach nauka zdalna, czy raczej jej brak – konkretnie chodziło o sposób przeprowadzenia sesji egzaminacyjnej, która przypadła na szczyt piątej fali pandemii Covid-19 - stał się przyczyną Pana konfliktu ze studentami. Dlaczego nie chciał Pan przystać na zdalną sesję?
- Po pierwsze podtrzymuję swoje stanowisko w tej sprawie, po drugie nie nazwałbym jej konfliktem z samorządem studenckim. Rzeczywiście, pewna grupa studentów, ale też pracowników chciała sesji zdalnej. Uważam jednak, i mówię to z całą stanowczością, że weryfikacja efektów uczenia się może przebiegać w sposób właściwy i transparentny wyłącznie w trybie stacjonarnym .Utrzymywanie, że to, iż ktoś się uczy i zdaje egzamin w trybie stacjonarnym oraz to, że ktoś inny pisze test w trybie zdalnym jest tym samym sprawdzianem kompetencji i wiedzy, to udawanie obiektywizmu.
Mówiłem o tym ze studentami. Jedni przyjęli rzecz do wiadomości, inni uważali niezmiennie, że sesja powinna odbyć się wyłącznie zdalnie. Trwałem jednak przy swoim. Dlaczego? Dla transparentności i uczciwości. I jeszcze dla innego ważnego powodu. Przykład: wszystkie uczelnie medyczne w kraju przeprowadziły sesje w trybie stacjonarnym; nikt nie wyobrażał sobie, by można było sprawdzać kompetencje przyszłych lekarzy poprzez platformy edukacyjne. Podobnie rzecz miała się z przeprowadzeniem egzaminów językowych na poziomie B2. Jestem tego samego zdania.
A poza wszystkim – przypomnę, że dałem możliwość przeprowadzenia egzaminów zdalnie: w formie ustnej na platformie Teams, z rejestracją głosu. Nie dostałem ani jednego wniosku o pozwolenie na taką formę egzaminu…
Podnoszono w rozmowach z Panem argument, że sesja stacjonarna będzie skutkowała wysypem zakażeń covidowych…
- Nic takiego nie nastąpiło – takie sygnały nie wpłynęły ani z uczelni, ani z sanepidu. Apelowałem natomiast do studentów, by się zaszczepili przeciw Covid-19. Z danych z Ministerstwa Zdrowia, jakie otrzymałem, wynika, że zaszczepiło się w naszej uczelni około 70 procent studentów, co oznacza, że do szczepień nie przystąpiło około 3 tysięcy. I tu widziałbym problem, nie w zajęciach czy egzaminach stacjonarnych.
Dodam, że jest także pewna grupa pracowników uczelni, która podeszła do szczepień, powiedzmy, niefrasobliwie - mimo moich stanowczych apeli.
Przed nami 29. rok istnienia uniwersytetu. Co się podczas niego wydarzy?
W tym roku, we wrześniu, zakończymy projekt Pomologia. Pilotuje go obecnie nasze Biuro Nauki i Obsługi Projektów i doskonale sobie radzi.
Uniwersyteckie Centrum Chorób Cywilizacyjnych – to kolejny projekt, który realizujemy w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym.
Kolejny – wartości 5,3 mln euro – to wdrożenie Opolskiego Centrum Badań Strukturalnych i Materiałowych. Przygotowaliśmy już wniosek do Urzędu Marszałkowskiego.
Ciągle czekamy na możliwość rozpoczęcia budowy obiektu przy ul. Oleskiej (teren dawnego OZNS) dla naszych informatyków. Tu także będą jednak potrzebne środki europejskie z Krajowego Planu Odbudowy, który stoi pod znakiem zapytania.
Przeprowadzimy też remont dwóch kondygnacji w budynku dawnej szkoły medycznej przy ul. Katowickiej; pomieści się tam między innym Centrum Nowoczesnych Technologii oraz sale dydaktyczne dla kierunku pielęgniarstwo.
Troszkę lżejszy akcent- w wypowiedzi dla jednego z portali internetowych stwierdził Pan, że za swój sukces uważa powołanie do życia zespołu siatkarek Uni Opole i awans drużyny do Tauron Ligi. Jest Pan zadowolony z postawy opolskich wilczyc? Chodzi Pan na wszystkie mecze?
- Byłem na wszystkich prócz jednego; uczestniczyłem wtedy w uroczystości inauguracji roku akademickiego w zaprzyjaźnionej uczelni. Tak, jestem bardzo zadowolony z postawy dziewczyn. Tworzyłem ten zespół, byłem jego społecznym prezesem przez dwa lata. Oddałem go w dobre ręce – Maciej Kochański doskonale sobie radzi w tej roli, podobnie jak i pani wiceprezes Anna Monkiewicz; bardzo im dziękuję za świetną i pełną zaangażowania pracę. Dziewczyny walczą, pokazują wilczy pazur i nie mają żadnych kompleksów jako beniaminek. Cieszy też to, że wokół drużyny udało się stworzyć atmosferę autentycznego wsparcia ze strony lokalnego biznesu. W tym roku chcemy zbudować „Klub 50” zrzeszający autentycznych przyjaciół dla tego projektu, w kolejnym roku być może będzie to „Klub 100”, co pozwoli nam zapewnić stabilność finansową. W tym roku mam prawo czuć się głęboko rozczarowany zaangażowaniem miasta dla Uni Opole – finansowe wsparcie dla zespołu jest na poziomie innego klubu sportowego w II lidze, a gramy przecież w ekstraklasie! Tymczasem wartość marketingowa, jaką wnosi dla Opola nasza drużyna, jest nie do przecenienia. Podobnie zresztą jak dla regionu. Promujemy nie tylko uczelnię, choć występujemy pod nazwą Uni Opole, ale też miasto i województwo.
Co chciałby Pan przekazać społeczności akademickiej z okazji nadchodzącego święta?
- Zbliżamy się do 28. urodzin naszego uniwersytetu. Jak zwykle odbędzie się uroczyste posiedzenie Senatu, a podczas niego wręczenie dwóch honorowych doktoratów: prof. Janie Hoffmannovej oraz prof. Julianowi Kornhauserowi. Ten akt miał zwieńczyć 70-lecie naszej polonistki, przypadające dwa lata temu, jednak pandemia spowodowała, że możemy świętować dopiero teraz.
Społeczności akademickiej życzę spełnienia planów zawodowych i prywatnych, kreatywności, nieustającego zapału, satysfakcjonującej pracy dydaktycznej i badawczej. I bądźmy solidarni z Ukrainą!
Rozmawiała Beata Łabutin