Karolu, twój duch jest tutaj!

Zdjęcie nagłówkowe otwierające podstronę: Karolu, twój duch jest tutaj!

Rodzina, przyjaciele, znajomi, wszyscy, którym droga jest pamięć  niezwykłego człowieka, jakim był Karola Cebula, uczestniczyli w poświęconym mu spotkaniu, zorganizowanym z okazji 90. rocznicy jego urodzin. Odbyło się ono 13 października br. w Muzeum Uniwersytetu Opolskiego.

Na spotkanie, które poprowadziła kierowniczka MUO Katarzyna Mazur-Kulesza, przybyli m.in. córka Karola Cebuli Ewa, syn Krzysztof oraz wnukowie, przedstawiciele samorządu lokalnego Strzelec Opolskich – miasta pana Karola, rektor Politechniki Opolskiej prof. Marcin Lorenz, wieloletnia dyrektorka Muzeum Śląska Opolskiego Urszula Zajączkowska, senator Danuta Jazłowiecka, przewodniczący Rady Uniwersytetu Opolskiego Andrzej Drosik oraz jej członek dr Duszan Bogdanov i in.

Licznie przybyłych gości przywitał rektor UO prof. dr hab. Marek Masnyk. – Cieszę się, że mogę się z państwem spotkać przy tak niezwykłej okazji – powiedział. -Siedem miesięcy temu, kiedy odsłanialiśmy na Wzgórzu Uniwersyteckim popiersie Karola, jego syn powiedział, że nie ma na to lepszego miejsca.  Dziś wspominamy go w muzeum. Pamięć Karola Cebuli będzie zawsze żywa, będziemy wspominać jego obecność we wszelkich aspektach życia uniwersyteckiego.

Słowo o Karolu Cebuli wygłosił wieloletni rektor UO prof. dr hab. Stanisław S. Nicieja. Nazwał go fenomenem tej ziemi, wiedzącym, co to przyjaźń, lojalność, kultura. – Gdyby Karola Cebuli tu nie było, nie byłoby wielu rzeczy – mówił prof. Nicieja. – Karol wspierał, sponsorował, fundował stypendia. Tu jest kawał jego serca, wyobraźni, ale też pieniędzy. Karolu, twój duch jest tutaj!

W ciepłych słowach wspominali Karola Cebulę goście spotkania w muzeum - pełny zapis wideo spotkania TUTAJ

GALERIA ZDJĘĆ

Spotkanie zorganizowało Muzeum Uniwersytetu Opolskiego wspólnie z rodziną Karola Cebuli.

***

Przypominamy tekst pióra prof. Stanisława S. Niciei, powstały po śmierci Karola Cebuli w 2-19 roku, opublikowany w piśmie uniwersyteckim „Indeks”.

Stanisław Sławomir Nicieja

Epitafium dla Karola Cebuli

Śmierć Karola Cebuli, 5 lipca 2019 r. wywołała poruszenie w elitach politycznych, gospodarczych i akademickich Opola. Podzielam zdanie Krzysztofa Zyzika – redaktora naczelnego NTO wyrażone w jego felietonie w dniu pogrzebu biznesmena i mecenasa kultury ze Strzelec Opolskich, iż śmierć człowieka dobiegającego dziewięćdziesiątki trudno uznać za zaskakującą i niespodziewaną. Ale w wypadku Karola Cebuli było to kompletne zaskoczenie, gdyż młodzieńczy wigor, niezwykła ruchliwość, fascynująca ciekawość świata, jaką miał w sobie, eliminowała w jego otoczeniu jakąkolwiek myśl, że jest to osoba wiekowa, przekraczająca smugę cienia. Świadomość, że nie zobaczymy już go na salonach politycznych i gospodarczych naszego województwa jest porażająca, bo zapowiada, że ten świat, w którym się na codzień obracał podlega ogromnej zmianie. Odfrunął w zaświaty kolorowy ptak tego regionu.

Mówi się często, że nie ma ludzi niezastąpionych. W tym wypadku widzimy, jak nieprawdziwe jest to twierdzenie. Karola Cebuli będzie w naszym mieście i województwie brakować. Jego odejście zubożyło pejzaż naszego regionu, ale jego biografia powinna być ciągle przypominana i obecna w naszym życiu społecznym, bo stanowi przykład, jak można mądrze żyć, jak osiąga się autorytet – i to w tak wielu różnych środowiskach – oraz jak zdobywa się ludzki szacunek, uznanie i wysoką pozycję materialną.

Droga, jaką przeszedł w swym długim życiu Karol Cebula może stanowić fascynującą kanwę barwnego, wielowątkowego filmu biograficznego, jest to bowiem biografia chłopca ze Śląsku, który przeżył koszmar czasów wojny, widział bezmiar cierpień ludzkich, a później, już jako przedsiębiorca, z wielką umiejętnością przekraczał rafy biurokratycznych absurdów w polskiej gospodarce i doszedł do pozycji, która zadziwiała otoczenie i nawet nie budziła zazdrości.

Z Gliwic na polityczne salony

Karol Cebula, urodzony 30 czerwca 1931 r., wywodził się ze starej śląskiej mieszczańskiej rodziny, której gniazdem rodowym są Gliwice. Jego ojciec, Teodor Cebula (1899–1950), z wykształcenia ślusarz, całe życie zajmował się jednak biznesem: był komiwojażerem – prowadził sprzedaż dzieł sztuki oraz książek i na tym zrobił duże pieniądze. Był znanym działaczem polonijnym w Niemczech i uczestnikiem powstań śląskich. Miał wyraźnie lewicowe poglądy i w młodości komunizował, wiążąc się z Komunistyczną Partią Niemiec (KPD). Czuł się Polakiem i marzył, aby w tym czasie niemieckie Gliwice stały się kiedyś miastem polskim.

Po dojściu Hitlera do władzy, w 1933 r., rodzina Cebulów została poddana represjom. Skonfiskowano im okazałą kamienicę stojącą przy Kanale Gliwickim oraz sklep wielobranżowy, które były ich własnością. Hitlerowcy nie mogli darować Teodorowi Cebuli, że ostentacyjnie demonstrował swą polskość i jeszcze dodatkowo był członkiem partii komunistycznej. Trafił do więzienia, gdzie bez wyroku przesiedział 3 lata. Matką Karola Cebuli była gliwiczanka Józefina Baer (1899–1940). Mimo niemieckiego nazwiska była również polską patriotką. Zmarła przy kolejnym porodzie i była w pewnym sensie ofiarą hitlerowskiego rozporządzenia, że w wypadku trudnego porodu, gdy jest ryzyko śmierci dziecka albo matki, lekarz miał obowiązek ratować w pierwszym rzędzie dziecko. Noworodek przeżył matkę tylko 10 miesięcy. Teodor Cebula do końca swego życia uważał, że hitlerowcy zabrali mu ukochaną żonę. Małżeństwo Cebulów było wyjątkowo udane i dobrze sytuowane.

Lata chłopięce Karola Cebuli przypadły na czas wojny i położyły się wielkim cieniem na jego młodzieńczej biografii. Przez całą wojnę uczęszczał do szkoły niemieckiej. Język polski znał tylko z domu i to bardzo słabo. Zapamiętał z lat szkolnych zmasowane (kilkadziesiąt samolotów) alianckie naloty na Kędzierzyn, gdzie produkowano benzynę syntetyczną.

Od początku 1945 r. Armia Czerwona dzień po dniu wypierała ze Śląska przegrywających wojnę Niemców. Czternastoletni Karol był świadkiem, 21 stycznia 1945 r., wejścia Rosjan do Gliwic i zajmowania przez nich poszczególnych dzielnic miasta. Widział, jak z sąsiedniego domu Rosjanie wyprowadzili z piwnic zgromadzonych tam mężczyzn i rozstrzelali ich. Przypadek zdecydował, że gdy Rosjanie znaleźli ukrywających się w piwnicy Karola i jego ojca, nie podzielili oni losu swych sąsiadów. W piwnicy tej bowiem ukrywał się również Ukrainiec, robotnik wywieziony tu na roboty przymusowe. On to powiedział o Cebulach Rosjanom, że to Polacy, życzliwi i pomagający mu w nieszczęściu. Informacje te szybko sprawdzono, a fakt, że Teodor Cebula był członkiem KPD, dało jego rodzinie chwilową gwarancję bezpieczeństwa.

Ojciec, pragnąc zabezpieczyć wyrosłego ponad wiek Karola (182 cm wzrostu) przed wywózką w głąb Rosji, dopisał do jego metryki pięć lat i wpadł na przewrotny pomysł, aby wstąpił on do oddziału Armii Czerwonej, który stacjonował w Gliwicach. W ten sposób Karol Cebula na półtora roku stał się czerwonoarmistą pracującym na zapleczu frontu, jako pocztylion kursujący na trasie Gliwice–Wrocław–Legnica. Wiele wówczas widział, co działo się na Śląsku: ogromne fale przesiedleńców, opustoszałe domy i miasteczka, watahy szabrowników i rabusiów, pełne dworce wygnańców i osadników, szczęście i nieszczęście, krew i łzy.

Jego późniejsza biografia przypomina losy innych śląskich selfmademanów, tak wybitnych, jak choćby Karola Goduli – króla śląskiego hutnictwa cynkowego, Józefa Szołtyska Spencera – śląskiego wynalazcy defibrylatora, podróżnika, globtrotera, fotografa, a w naszych czasach Norberta Kwaśnioka (fundatora pomnika Jana Dobrego w Opolu) – śląskich przemysłowców i biznesmenów. To ludzie pracy organicznej. Takie biografie w Polsce nie mają szczęścia do naukowych opracowań. Są to postacie tak zapomniane, choć bardzo ważne, jak choćby galicyjskich organiczników, takich jak Baworowscy, Baczewscy, Rückerowie, Ossolińscy czy Dzieduszyccy.

Na śląskich budowach

W 1946 r. Karol Cebula został zwolniony z wojska. Miał piętnaście lat i wspólnie z ojcem udał się do Głubczyc, gdzie znajdowała się w stanie nienaruszonym niemiecka fabryka bomb „Awia”. Teodor Cebula miał firmę rozbiórkową, która podjęła się przewiezienia pięciu dużych hal „Awii” do Milowic koło Sosnowca. Po pięciu miesiącach hale te zostały przewiezione. Stoją w Milowicach do dziś – produkuje się w nich butle gazowe.

Karol wspólnie z ojcem nadzorował 30-osobową brygadę rozbiórkową. Tam, w Głubczycach, praktycznie uczył się kierowania firmą. Po powrocie do Gliwic podjął naukę w szkole, aby uzyskać świadectwo dojrzałości i praktyczny zawód technika budownictwa naziemnego i podziemnego oraz specjalizację ślusarską i galwanizatorską. W technikum gliwickim przyjaźnił się z Eugeniuszem Wierzyńskim, późniejszym profesorem Akademii Medycznej w Zabrzu, wybitnym stomatologiem o europejskim uznaniu.

Zyskując zawód technika budownictwa naziemnego i podziemnego Karol Cebula podejmował się różnych zadziwiających prac. Brał udział m.in. przy wznoszeniu gmachu operetki gliwickiej, będąc tam kierownikiem budowy. Budował też tzw. szybkościowce na gliwickim osiedlu „Trynek”. Był to czas wyścigu pracy i Karol Cebula, chcąc nie chcąc, uczestniczył w tych przedsięwzięciach, które miały na celu szybką budowę domów mieszkalnych – stawiano dom dwupiętrowy w ciągu np. tygodnia, z tym, że proces przygotowania do bicia rekordu trwał czasem pół roku. W Gliwicach uczestniczył również w odbudowie dużego gmachu urzędu miejskiego.

W 1950 r. przeniósł się do Jeleniej Góry, gdzie stworzył biuro projektowe i zajął się przebudową sieci sklepów. W 1951 r. uczestniczył w odbudowie zabytkowego, okazałego hotelu „Śnieżka” w Szklarskiej Porębie. W 1952 r. związał się we Wrocławiu z przedsiębiorstwem wiertniczym, wykonujący studnie głębinowe i poszukującym złóż szamotowych. Prowadził wiercenia w Wałbrzychu, Legnicy i Nysie. Miał swój udział w odtworzeniu ogromnego dachu nad katedrą nyską, współpracując ze znanym architektem Pluwatschem. Sprawdzając, czy fundamenty wytrzymają nową konstrukcję dachową nad katedrą, trzeba było robić specjalne odwierty. Wykonywał je właśnie młody technik Karol Cebula.

W 1953 r. związał się ze Strzelcami Opolskimi i rozpoczął działalność na własny rachunek jako właściciel firmy. Początkowo zajmował się wierceniem studni głębinowych i ustalaniem miejsc, gdzie takie studnie można wiercić. Później rozpoczął produkcję zabawek z metalu i z tworzyw sztucznych. Następnie produkował materiały budowlane i wykonywał prace ślusarsko-tokarskie. W 1958 r. uruchomił zakład ślusarsko-tokarski, który przez kilkadziesiąt lat świadczył usługi wyłącznie na eksport, specjalizując się w produkcji części do maszyn z materiałów powierzonych przez firmy zagraniczne, bo w PRL nie było takich komponentów.

Po zmianie systemu politycznego w Polsce, u schyłku lat osiemdziesiątych, powołał do życia spółkę „Intersilesia” w Strzelcach Opolskich z 50-procentowym kapitałem niemieckim. Spółka ta trudniła się pierwotnie transportem międzynarodowym, później importem napojów bezalkoholowych oraz chemii gospodarczej. Następnie z firmą niemiecką Schmees rozpoczął produkcję kosmetyków i artykułów chemii gospodarczej, stając się z czasem znaczącym producentem na rynku polskim i zagranicznym.

Na przełomie lat 80. i 90. XX wieku był bardzo aktywnym działaczem Stronnictwa Demokratycznego. Miał swój udział w zawarciu historycznej koalicji Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, Stronnictwa Demokratycznego i NSZZ „Solidarność”, która utorowała drogę do premierostwa Tadeuszowi Mazowieckiemu. Był jednym z architektów realizującym polityczny plan: wasz prezydent, nasz premier. W latach 1989–1991 był sędzią Trybunału Stanu i delegatem Polski do Międzynarodowej Organizacji Pracy w Genewie. W tym czasie spotykał się m.in. z kanclerzem Helmutem Kohlem, ministrem gospodarki RFN – Martinem Bengemannem oraz premierem Bawarii – Franzem Josephem Straussem. Wystartował też w pierwszych wolnych wyborach Senatu RP w 1989 r., osiągając świetny wynik. Przegrał jednak z Edmundem Osmańczykiem. Wiadomo, że aby wówczas wejść do Senatu, trzeba było mieć zdjęcie z Lechem Wałęsą. Cebula takiego zdjęcia na swoim plakacie wyborczym nie miał, a mimo to brakowało niedużo, by obok Henryka Stokłosy był drugim senatorem, który nie korzystał ze wsparcia „Solidarności”.

W 1989 r. Karol Cebula został przewodniczącym Stowarzyszenia Ziemia Strzelecka. Był też wydawcą pisma regionalnego „Strzelec”.

W 1998 r. „Intersilesia” stała się spółką polsko-angielską. Wyposażone w nowoczesne maszyny przedsiębiorstwo zatrudniało 400 pracowników i ciągle się rozwijało. Za swą produkcję było wyróżniane na rynku krajowym. Dla przykładu: w konkursie na Najlepszy Produkt Opolszczyzny 2000 roku „Intersilesia” otrzymała jedną z głównych nagród.

Mecenat, sponsoring, filantropia

Od lat 70. XX wieku Karol Cebula miał ugruntowaną opinię społecznika niezwykłej klasy i wrażliwości, który pracował na rzecz własnego otoczenia. Gdyby kumulował zarobione pieniądze, stałby się niewątpliwie jednym z najbogatszych ludzi w Polsce. Cebula nigdy nie dbał o własne bogactwo, a mimo to jego konto bankowe mogło imponować. Umiał się dzielić swoimi pieniędzmi. A zdarzało się, że je rozdawał. Kupował obrazy artystów, wysoko podbijał stawkę na aukcjach charytatywnych, fundował stypendia dla studentów i młodych pracowników naukowych opolskich uczelni, wspomagał finansowo komitety wyborcze kandydatów na posłów i senatorów Opolszczyzny, których cenił za działalność i pomysłowość. Łożył pieniądze na wsparcie domów dziecka, Związku Emerytów, Polskiego Czerwonego Krzyża, związków kombatantów, szpitali, domów pomocy społecznej, klubów sportowych, straży pożarnej. Wspierał finansowo Teatr Nowy w Warszawie, Teatr Lalek w Opolu, Zespół „Śląsk”, Filharmonię Opolską, Teatr im. Kochanowskiego w Opolu, Towarzystwo Przyjaciół Śląska w Warszawie, Uniwersyteckie Stowarzyszenie na Rzecz Ratowania Zabytków Śląska Opolskiego. Był przyjacielem artystów i polityków. Znana była jego przyjaźń z Adamem Hanuszkiewiczem, Kazimierzem Kutzem, prof. Marianem Zembalą i długoletnią senator Dorotą Simonides, której działalność parlamentarną wysoko cenił..

Wielokrotnie doświadczyłem bezinteresowności i pomocy Karola Cebuli. Gdy w 1996 r. zostałem po raz pierwszy wybrany rektorem Uniwersytetu Opolskiego, natychmiast po objęciu przeze mnie funkcji zjawił się w rektoracie z pytaniem: w czym mogę ci pomóc? I od początku stał się wyrazistym budowniczym prestiżu naszego uniwersytetu. Pragnę to podkreślić z całą mocą, że bez pomocy Karola Cebuli Wzgórze Uniwersyteckie w Opolu, z jego pomnikami, wyposażeniem wnętrz w zabytkowe meble miałoby na pewno inny kształt. Na te, jak się wówczas w mieście mówiło, fanaberie rektorskie, nie było pieniędzy. Nie można ich było wziąć z kasy uczelni. A miasto i województwo było na te potrzeby kompletnie głuche. Mogli dać pieniądze na jakąś książkę, na konferencję bądź sesję naukową, na catering, ale na pomnik? Na ładny mebel? – nigdy! I wtedy sięgał po swoje finanse Karol Cebula. I dodatkowo szukał sojuszników dla tej sprawy u innych biznesmenów. To on sfinansował budowę pomników Agnieszki Osieckiej, Czesława Niemena (jeden w Opolu, drugi w Strzelcach Opolskich), Jerzego Grotowskiego, Marka Grechuty, Jerzego Wasowskiego, Jeremiego Przybory, Jonasza Kofty oraz Wojciecha Młynarskiego.

Był też fundatorem pomnika Pieta Śląska w Strzelcach Opolskich, poświęconego ofiarom wojen i przemocy. Pomnik ten odsłonięto 8 maja 2005 r., w sześćdziesiątą rocznicę zakończenia II wojny światowej. Był też fundatorem renowacji figury Jesień stojącej w kompleksie Czterech Pór Roku na Wzgórzu Uniwersyteckim w Opolu, a także renowacji figury Chrystusa Salvatora stojącej przy kaplicy św. Wojciecha w Opolu.

Za swoją działalność gospodarczą i społeczną Karol Cebula był wielokrotnie wyróżniany. Otrzymał m.in. Srebrny i Złoty Laur Umiejętności i Kompetencji, Złotą Spinkę w kategorii biznesu – prestiżową nagrodę „Nowej Trybuny Opolskiej”. W 2003 r. został wyróżniony przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego Waldemara Dąbrowskiego tytułem Mecenasa Kultury i nominowany po raz drugi do statuetki Lider polskiego biznesu. Otrzymał też statuetkę Księcia Jana Dobrego

Nie sposób wymienić wszystkich ważnych faktów z biografii i zasług Karola Cebuli, ale nie można pominąć jego niezwykłej aktywności w ostatnich czterech latach na rzecz powołania Wydziału Medycznego na Uniwersytecie Opolskim i przekonywania do tej idei opolskich biznesmenów i samorządowców. Był człowiekiem zawsze skłonnym do gestów dobroci, filantropem sięgającm do swego portfela, gdy tylko wymagała tego zaistniała sytuacja.

Szczyciłem się przyjaźnią z Karolem Cebulą. Głównie dzięki Niemu mogłem zrealizować swój pomysł, aby Wzgórze Uniwersyteckie w Opolu ozdobić pomnikami twórców polskiej piosenki artystycznej.

Odfrunął kolorowy ptak tej ziemi.

.