Felieton profesora Jana Miodka - specjalnie dla pisma UO "Indeks"

Zdjęcie nagłówkowe otwierające podstronę: Felieton profesora Jana Miodka - specjalnie dla pisma UO "Indeks"

Prof. Jan Miodek w Auli Błękitnej. Marzec 2017

Premierka – pani premier – premier? Z tytułowym dylematem nie mają żadnego problemu Czesi i Słowacy, konsekwentnie tworząc formy żeńskie za pomocą odpowiedniego przyrostka: premierka, prezydentka, dekanka, rektorka, docentka, profesorka, a także Havlova, Beneszova, Masarykova, Obamova, Rooseveltova, Brigitte Bardotova, Marlene Dietrichova itp. Nie mają problemu również Niemcy, urabiając postacie żeńskie sufiksem „-in”: Kanzlerin (Angela Merkel), Praesidentin, Professorin, Rektorin, Dekanin, Regisseurin, Ministerin.

My – stworzyliśmy sobie problem feminatywów (jedno ze słów roku 2019!), a spór o kształt form żeńskich też nas dzieli na dwa obozy, najrozmaitszego typu teksty zaś są w tej materii pełne niekonsekwencji. Można chociażby przywołać nekrologi profesorek (pań profesor) wyższych uczelni, w których w jednym dniu zobaczymy warianty typu profesor zwyczajny, wykładowca, promotor, redaktor, opiekun, wychowawca, członek, senator, a w drugim – profesor (profesorka) zwyczajna, wykładowczyni, promotorka, redaktorka, opiekunka, wychowawczyni, członkini, senatorka. Równie często formy bezprzyrostkowe i przyrostkowe wymieszane są w jednym i tym samym nekrologu na zasadzie absolutnej fakultatywności i subiektywnego wyboru autora tekstu.

Ja – od lat opowiadam się za wariantami przyrostkowymi, i to nie tylko dlatego, że wzrastałem po wojnie w świecie  profesorek, kierowniczek, dyrektorek, redaktorek czy dziennikarek. Uważam bowiem, że są one odwieczną typologiczną cechą języka polskiego, zapewniającą gramatyczną konsekwencję oraz pełną jednoznaczność takiej czy innej konstrukcji.

Pamiętam dobrze taki oto gazetowy nagłówek sprzed lat: „Morderca notariusz zbiegł z aresztu”. Oczywiście, autor tego zdania miał u nas prawo posłużenia się męską postacią notariusz w odniesieniu do kobiety, ale taki wybór spowodował, że czytelnik także miał pełne prawo do zupełnie fałszywej interpretacji: mężczyzna wykonujący zawód notariusza był mordercą i w dodatku uciekł z aresztu. Tymczasem chodziło tutaj o ucieczkę z aresztu mężczyzny, który był mordercą kobiety wykonującej zawód notariusza. Jest aż nadto oczywiste, że przed takim błędnym zrozumieniem uchroniłby wariant z żeńskim przyrostkiem „-ka”, czyli notariuszka: „Morderca notariuszki zbiegł z aresztu”.

Typowe dla współczesnej polszczyzny zmagania z feminatywami zobaczyłem ostatnio w bardzo ciekawym artykule o Mette Frederiksen – premierce (premier, premierze, pani premier) Danii: „Jak premierka Danii robi politykę”. „Premier Danii Mette Frederiksen ma rekordowe poparcie w sondażach”, „Długo była w cieniu pierwszej kobiety premier w Danii, starszej o 11 lat Helle Thorning-Schmidt”, „Przyszła premier była wiceszefową partii, a także minister ds. zatrudnienia”, „Kandydatka na panią premier złamała jedną z lewicowych zasad”, „Przywódczyni tego ugrupowania nazwała tak uchodźców”, „25 czerwca Frederiksem została premierem”, „W kraju pani premier zderzyła się ze ścianą”. Widzą Państwo tę mozaikę form żeńskich? Ktoś mi powie, że jest ona stylistycznym bogactwem i ja – zwolennik postaci z przyrostkami – trochę racji przyznać temu komuś powinienem. Ale zawsze też w takich chwilach myślę o cudzoziemcach uczących się naszego języka. Jak im to wszystko opisać i co zalecić?!

A skoro zaczęliśmy ten felieton od Czechów i Słowaków, wątkiem czeskim go zakończmy. Oto fragment jednego z felietonów Mariusza Szczygła: „Proboszcz jest kobietą. Ma 33 lata i pracuje w kościele św. Mikołaja na placu Staromiejskim w Pradze. Jest terapeutką rodzinną i proboszczem Czechosłowackiego Kościoła Husyckiego, który powstał sto lat temu. Po czesku proboszcz to fararz (śląski farorz), Martina zaś jest fararzką, proponuję więc polski odpowiednik – proboszczka”. Na Śląsku zaś mogłaby to być farorzka – dopowiem.

Tekst został opublikowany w kwietniowym numerze „Indeksu”

Foto: Maciej Kochański

.