Polecamy lutowy numer pisma uniwersyteckiego „Indeks”

Zdjęcie nagłówkowe otwierające podstronę: Polecamy lutowy numer pisma uniwersyteckiego „Indeks”

Okładkę lutowego wydania „Indeksu” zdobi rysunek Normana Rockwella ­–Pharmacist. Nieprzypadkowo, bo w tym numerze opolskie farmaceutki – Maria Pająk i Małgorzata Tomańska – przypominają niezwykłą historię opolskich aptek. Z tekstu pt. „Od kramu aptecznego do uniwersyteckiej farmacji” dowiemy się m.in., że w dawnych aptekach, w tym – w prowadzonej przez jezuitów aptece znajdującej się w pomieszczeniu dzisiejszego Muzeum Śląska Opolskiego „oprócz mieszanek ziołowych, proszków i innych mikstur sprzedawano wyroby, które dzisiaj kupuje się w cukierni czy delikatesach.

Po likier, marcepan, piernik czy biszkopt chodziło się do apteki. Potwierdza to inwentarz opolskiej apteki z 1723 roku. Wytwarzano także konfekty, zawierające przetwory roślinne z cukrem, winem lub miodem, niekiedy złocone lub srebrzone dla ozdoby. Także świece i wina kupowało się w aptece”.

Prof. Stanisław S. Nicieja opatrzył swój tekst tytułem: „Dlaczego Osmańczyk wciąż tak boli?” – publikacja dotyczy głośnej i wciąż drażniącej naszych rodaków, niezależnie od opcji politycznej, książki Edmunda Osmańczyka pt. „Sprawy Polaków”. W odpowiedzi na tytułowe pytanie profesor przywołuje m.in. takie gorzkie słowa Osmańczyka, dotyczące powojennej sytuacji, a dziwnie aktualne także dziś: „Niemcy obojętnie w jakiej strefie, odrzucają własną winę i z zaciętością pracują, pracują, pracują nad odbudowaniem swego kraju. Polacy, obojętnie w Kraju czy na Emigracji, lewą ręką biją się w piersi, prawą wskazują winowajców wśród innych narodów i męcząc się bardzo gadaniem o losach Ojczyzny i świata, są co najmniej dwukrotnie mniej produktywni niż Niemcy”.

„Rodło to jest pół swastyki. Wymyśla się piętnaście takich półswastyk ułożonych w kształt obroży. Potem dla potwierdzenia odwiecznej polskości został wymyślony ostatni z Piastów, Jan Dobry. Według mnie nazywał się Johannes der Gute. Jego orzeł spina te piętnaście Rodełek. To jest symbol Związku Polaków w Niemczech, czyli Polacy tutaj nadal czują, że są jednak w Niemczech, skoro cały ten łańcuch do tego symbolu nawiązuje i z tego łańcucha zwisa taki prostokątny, wirtualnie wymyślony portret tegoż księcia Jana Dobrego”. O tym, kto i komu naplótł takich bzdur dowiemy się z tekstu prof. Janiny Hajduk-Nijakowskiej pt. „Łańcuch, który dzieli”. Z tym tekstem koresponduje kolejny – „Ze śląską głową i sercem”, napisany z okazji 90. urodzin prof. Franciszka Marka.

„Między solą a gwiazdami” – to tekst dr. Grzegorza Kłysa (Instytut Biologii), który równie dobrze mógłby nosić tytuł: „Czego nie usłyszycie na wykładzie”. To barwna opowieść biologa-podróżnika, który samotnie wyprawia się do Tadżykistanu, gdzie bada niezbadane dotąd jaskinie solne, często śpi pod gołym niebem, a jak już znajdzie lepsze miejsce do spania, to „nagle, późnym wieczorem, w progu staje jakiś mężczyzna w wojskowym ubraniu. To afgański kłusownik. Nie jest rozmowny, w ciszy zajmuje moją chatkę. Nie bardzo wiedziałem, gdzie się udać, więc zająłem miejsce pod wiatą. Całą noc padał deszcz i wiało, a ja z dłutkiem (zamiast noża) w ręce próbuję czuwać, bo kto wie, co kłusownikowi strzeli do głowy. Odszedł przed świtem, zjadając prawie wszystkie produkty, jakie zostawiłem w chatce, więc śniadanie mam tradycyjne: chleb i woda”.

O opolskich komandosach i kotle na kampusie opowiada Beacie Łabutin dr Bartosz Maziarz z Wydziału Nauk o Polityce i Komunikacji Społecznej, który m.in. przypomina, w jaki sposób jeszcze 25 lat temu szkoleni byli komandosi: „Dziś wszyscy są fit, mają do dyspozycji sale ćwiczeń, trenerów personalnych, specjalną odzież i całą gamę odżywek. A kiedyś komandosi, chcąc zapewnić sobie odpowiednią ilość białka w diecie, nie łykali kapsułek, tylko musieli zjeść kilogram białego sera czy dziesięć surowych jaj. Albo – żeby zamontować latarkę pod pistoletem maszynowym – toczyli na tokarce w garażu u szwagra specjalne tuleje. Dziś to nie do pomyślenia”.

Autor kolejnego tekstu, prof. Sławomir Czapnik, stawia pytanie o misję uczonych: obiektywizm czy neutralność? I jednocześnie odpowiada: „Zawsze obiektywni, nigdy neutralni”, bo: „neutralność zakłada życzliwy stosunek do istniejącego status quo. To wyraz pewnego zobojętnienia, braku zaangażowania. A może inaczej – to zaangażowanie po stronie tych, którzy są silni i mają moc definiowania rzeczywistości w takich czy innych kategoriach. To uległość wobec mocy, wierność nie swoim przekonaniom, lecz dominującym prądom czy też modyfikacja własnych poglądów na obowiązującą w danej czasoprzestrzeni modłę”.

Kolejne tytuły: „No more Polglish!”, czyli rozmowa z prof. Tadeuszem Lewandowskim, autorem podręcznika pod takim właśnie tytułem, o mniej lub bardziej kreatywnym połączeniu czy też pomieszaniu języka polskiego z angielskim; „W czepku utrudzeni” – opowieść dr Marty Gawlik, koordynatorki kierunku pielęgniarstwo na Wydziale Nauk o Zdrowiu, o pielęgniarstwie właśnie i o m.in. tym, dlaczego zachęca swoich studentów do… szydełkowania.

Bartosz Suwiński przypomina poetę Marka Jodłowskiego i jego tomik wierszy „Psia fuga”, a Agnieszka Kania – zmarłego na początku stycznia malarza Zygmunta Morytę.

Do grona stałych felietonistów „Indeksu” – Adama Wiercińskiego, Wojciecha Dindorfa i Bartłomieja Kozery – dołączył, ku naszej wielkiej radości, prof. Jan Miodek! Tytuł felietonu: „Pełny przekrój postaw”.

To tylko niektóre z wielu ciekawych tekstów zamieszczonych w bieżącym numerze „Indeksu”. Zapraszamy do lektury!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

.