Prof. Dariusz Szostek: Nawołuję do okrągłego stołu. Zacznijmy rozmawiać
Jeżeli nie wyjdziemy ze swoich
baniek i nie zaczniemy rozmawiać - źle się to wszystko skończy – pisze dr hab.
Dariusz Szostek, prof. UO z Wydziału Prawa i Administracji. Głos naukowca
został opublikowany na portalu wyborcza.pl 30 października 2020 roku.
Nawołuję do okrągłego stołu. Dochodzimy do ściany. Co światlejsi przedstawiciele władzy już też to zauważają. Eskalacja nienawiści nie przyniesie nikomu zwycięstwa, a jeżeli już, to na krótko. Jeżeli wygrają oni - my będziemy ofiarami, jeżeli my - ofiarami oni. A potem co - zamiana?
Eskalacja emocji, zarówno na ulicach, jak i w Sejmie, sięga zenitu. Negatywne emocje, złość, podsycana zarówno przez polityków, jak i media, ale także zwykłych ludzi, doprowadzają do eskalacji zachowań, czego jesteśmy codziennie świadkami. Biegające po miastach bojówki, ale także akty wandalizmu, na tle dramatu COVID-19 i tysięcy osób zakażonych dopełniają obraz. I można się tylko obawiać, iż to dopiero początek polskiego dramatu.
Aktualna sytuacja to kwestia nie tylko czwartkowego orzeczenia TK, ale też głębokiego konfliktu społecznego trwającego od lat. I to nie ostatnich pięciu. Jego powody są doskonale znane, zdiagnozowane i opisane. Pozamykaliśmy się w bańkach, w których jakoś nam się funkcjonuje – bo dookoła sami swoi, a w rzeczywistości tworzymy dwa różne plemiona wzajemnie ze sobą walczące, nierozumiejące się, bojące się nawzajem. Co wyjątkowo słyszalne jest w wypowiedziach ostatnich dni.
Dodajmy do tego socjotechnikę, wykorzystanie mediów, w tym mediów społecznościowych, czarny PR i propagandę stosowaną przez wszystkie strony.
Jak się to skończy ? Podobnie jak w roku 1981 r. (co sugestywnie pokazała Monika Jaruzelska) czy jak w 1989 r.?
Kto w Polsce zawiódł, kto jest temu winien? - obie strony wykazują to od lat, przekonując samych siebie i ugruntowując nienawiść do drugiej strony, jeszcze szczelniej barykadując się w swojej bańce. Możemy tak bez końca.
Nie możemy tak dalej, doprowadzając do rozlewu bratniej krwi i przemocy wobec siebie nawzajem. Stanowcze nie dla wojny Polaków z Polakami. Czy to słownej (wulgaryzmy), czy już tej fizycznej. Czas na spokojne rozliczanie nadejdzie.
Naszą rolą – naukowców, ale także uniwersytetów, światłych, a nie zacietrzewionych hierarchów Kościołów (nie tylko katolickiego), przedstawicieli strony społecznej - jest stworzenie ram przyszłej, wspólnej Polski. W pewnym momencie powinniśmy doprosić polityków, ale nie jako gospodarzy. To nasz kraj, nie polityków! Bezpośredni i prosty powrót do tego, co było, jest niemożliwy. Zabezpieczenia konstytucyjne instytucji okazały się niewystarczające. Tak, nawołuję do okrągłego stołu. Dochodzimy do ściany. Co światlejsi przedstawiciele władzy już też to zauważają. Eskalacja nienawiści nie przyniesie nikomu zwycięstwa, a jeżeli już, to na krótko. Jeżeli wygrają oni – my będziemy ofiarami, jeżeli my – ofiarami oni. A potem co – zamiana?
Musimy pilnie i wspólnie przeciwstawić się pandemii. Stworzyć nowe podwaliny gospodarcze, gdyż nadchodzący kryzys zmieni wiele. Nowe sposoby redystrybucji dóbr, gdyż aktualny już nie istnieje. Zacznijmy pilnie tworzyć Polskę dla młodego pokolenia, które ma takie same prawo jak polscy emeryci czuć się dobrze w swoim kraju. Podobnie jak głęboko wierzący (i to nie tylko katolicy) i niewierzący. Nie ma powrotu do tego, co było. I jak ulica pokazuje, nie ma zgody na to, co jest.
Na koniec nieco osobiście. Jestem po wielu rozmowach z ludźmi stojącymi po obu stronach barykady. Wiele emocji, bojowy nastrój. Ale po dłuższej rozmowie, prawdziwej, odartej ze złości, za każdym razem konsensus. Trudny, nieoczywisty, ale konsensus. I co najważniejsze, kończymy rozmowy przyjaźnie.
Jeżeli nie wyjdziemy ze swoich baniek i nie zaczniemy szczerej, merytorycznej rozmowy, a nie tylko przekonywania do swoich racji – źle się to wszystko skończy.
Czy od krzyczenia na ulicy "***** ***" albo przyrównania posłów do przestępców poprawimy nasz kraj, czy tylko przez chwilę będziemy się ekscytowali „małym zwycięstwem”, powtarzanym tysiąckrotnie w każdej bańce? Czy kolejny obśmiewający mem coś zmieni?
Quo vadis? To nasz kraj. I nie dajmy sobie wmówić, iż jesteśmy dla siebie wrogami. Zarówno kibice (zwani w drugiej bańce kibolami), ich partnerki, moi przerażeni rodzice bojący się COVID-u, którym wczoraj manifestacja zdemolowała auto, jak i synowie solidaryzujący się z młodzieżą. To my jesteśmy Polską.
No cóż... więc rozmawiajmy.
Dr hab. prof. UO Dariusz Szostek