WRACAMY NA ŁAMY. „Indeks” zaprasza do lektury

Zdjęcie nagłówkowe otwierające podstronę: WRACAMY NA ŁAMY. „Indeks” zaprasza do lektury

Wszechobecna koronawirusowa przeszkoda uniemożliwiła również bezpośredni kontakt „Indeksu” z Czytelnikami. Kolejny numer musi więc poczekać na warunki umożliwiające druk, a zwłaszcza kolportaż. Do tego czasu „Indeks” będzie się tu przypominał tekstami, którym upływ czasu nie zaszkodził.

O tym, jak Ślązacy ubliżali sobie w XIX-wiecznych sądach opowiadają Aleksandra Starczewska-Wojnar i Małgorzata Iżykowska.

Ty mnie w rzyć pocałuj!

Śląskie, dziewiętnastowieczne księgi obrażonych

W przepastnych magazynach Archiwum Państwowego w Opolu spoczywają w kartonowych pudłach ogromne, ciężkie księgi. Karta po karcie zapisane są ręcznym pismem niemieckim, niełatwym do przeczytania. I nagle pomiędzy liniami dostrzegamy inne pismo: okrągłe, wyraźne litery układają się w zdania: Ty gidzie smarkaty, coś ty to jest? Ja jest gospodarz, a tyś jest gowno, bo cię ani wgminie niechcą przyjąć. Tyś jest ciela a osieł przedemnie. Ta obraźliwa wypowiedź została wygłoszona w roku 1891 w Staniszczach Małych, podczas sprzeczki między dwoma mężczyznami. Jeśli chcemy, możemy poznać nawet nazwiska kłócących się osób. Może w tym sporze uczestniczył któryś z naszych przodków? Archiwalia, o których mowa, to dziewiętnastowieczne księgi protokołów sądów rozjemczych. Z samego tylko powiatu strzeleckiego do naszych czasów przetrwało ich 59.

Ciekawą historię ma sama instytucja sądu rozjemczego. Na początku XIX wieku skomplikowane  procedury sądowe, wobec znacznego zubożenia społeczeństwa, stały się impulsem do poszukiwania nowych rozwiązań prawnych. Dla mediacji w sprawach mniejszej wagi utworzono instytucję rozjemcy, która utrzymana została aż do 1945 roku. W 1827 roku wprowadzono urząd rozjemcy w czterech rejencjach pruskich na Pomorzu, gdzie sędziowie zaczęli wykonywać swoje obowiązki 1 października 1828 roku po oficjalnym ogłoszeniu instrukcji władz lokalnych. Na prośbę stanów prowincjonalnych Śląska 14 sierpnia 1832 roku król Fryderyk Wilhelm III wydał rozkaz gabinetowy o rozszerzeniu instytucji rozjemcy na Śląsk, Brandenburgię i Saksonię. W powiecie strzeleckim rozjemcy zaczęli pełnić funkcję dopiero od listopada 1835 roku. Na terenie tego powiatu, zamieszkanego przez  31 696 osób, utworzono 33 okręgi rozjemcze.

Sędziowie mieli prowadzić mediacje w sprawach dobrowolnie im przedstawionych przez strony konfliktu, a których rozstrzygnięcie miało moc wyroku sądowego. W miastach każdemu rozjemcy podlegało 2000 mieszkańców, natomiast na terenach wiejskich rozjemcy mieli być powoływani dla każdej wsi, pod warunkiem, że liczba podlegających każdemu z nich osób nie przekraczała 2000. Na terenach wiejskich dopuszczano okręgi łączące wsie o mniejszej liczbie podległych  mieszkańców.

Urzędnik musiał mieć ukończone 24 lata, posiadać samodzielność w czynnościach prawnych, dobrą opinię, umiejętność pisemnego protokołowania mediacji i zaufanie społeczne. Nie musiał znać przepisów prawnych, a funkcję pełnił społecznie. Kadencja rozjemcy trwała trzy lata, z możliwością ponownego wyboru. W umówionym terminie obie strony miały się dobrowolnie zgłosić do rozjemcy, aby rozstrzygnąć spór. Rozjemca rozstrzygał w sprawach, w których obie strony sporu były pełnoletnie. Niepełnoletni stawiał się na rozprawę najczęściej z ojcem, który go reprezentował. Rozjemca rozsądzał tam, gdzie nie było konieczności zastosowania norm prawnych. Jako przykład spraw niepodlegających rozstrzygnięciu rozjemcy podano w zarządzeniu skargi całych gmin czy postępowań spadkowych, które winny być kierowane do właściwego sędziego. Z postępowania ugodowego wyjęto sprawy małżeńskie, upadłościowe, przymusowe sprzedaże, sprawy wekslowe, opiekuńcze, uznanie niepoczytalności, a także sprawy pojednawcze i o obelgę, gdzie należało sprawcę ukarać.

U rozjemcy omawiane były między innymi szkody wyrządzone na osobie i na mieniu, wymagające zadośćuczynienia. Rozjemca miał prawo wyznaczyć grzywnę płaconą na kasę dla biednych (Armen Casse), kasę szkolną (Schul Casse) lub kościół (Kirchen Aerarium).

W powiecie strzeleckim na obszarach wiejskich polski zwykle był językiem codziennym. Władze rejencji powoływały więc też do pełnienia urzędów osoby znające ten język, mogące skutecznie komunikować się w terenie. Jeżeli uczestnicy postępowania nie znali niemieckiego, spisać protokół mógł wyłącznie rozjemca mówiący w języku, w którym zeznawały strony. W przypadku omawianego powiatu strzeleckiego chodziło wyłącznie o język polski. Jeżeli rozjemca nim nie władał, sprawę musiał przekazać do sędziego. Liczba protokołów spisanych po polsku w badanym materiale świadczy o biegłości rozjemców w tym języku. Do pełnienia funkcji rozjemcy wybierano bowiem najczęściej nauczycieli. W lipcu 1838 roku na 13 rozjemców wybranych w okręgu Wyższego Sądu Krajowego w Raciborzu 12 było nauczycielami, a tylko jeden urzędnikiem. Podobnie było w powiecie strzeleckim. Tu proporcja nauczycieli wobec przedstawicieli innych zawodów przeważała na korzyść tych pierwszych. Wybór ten jest logiczny ze względu na ich znajomość języka polskiego w mowie i piśmie. Od 1842 roku nauka w szkołach wiejskich odbywała się w języku ojczystym i w czterech niższych klasach język polski stał się językiem nauczania. Nauczyciele dysponowali więc umiejętnością nie tylko biegłego porozumiewania się z członkami lokalnej społeczności, ale też poprawnego zapisania aktu prawnego – protokołu sądowego.

Zasady procesowe wymagały, aby wypowiedź obraźliwa została przytoczona w postaci oryginalnej. Jeśli więc nawet cały protokół spisano po niemiecku, to fragmenty kłótni, które stanowią przedmiot rozprawy, cytuje się po polsku. Strzeleckie księgi protokołów sądów rozjemczych pełne są wypowiedzi takich jak ta: to mnie sam w rzyć pocałuj, ty mi możesz w moi rzyci miyszkać, ty pieronie, jak mi jeszcze raz co powiesz, to ci tak dam w pysk, aże się razym czerwoną oblejesz (Kalinów, 1892). Cytat ten dowodzi, że dawni mieszkańcy górnośląskich wsi posługiwali się barwnym, dosadnym, ale i pełnym treści językiem, który nas zafascynował.

Zebrałyśmy z owych 59 ksiąg sądowych polskie cytaty obelżywe i ujęłyśmy je w słownik. Zatytułowałyśmy go: „Słownik śląskich wyzwisk, obelg i wypowiedzeń obraźliwych”. Najstarszy znaleziony przez nas cytat pochodzi z roku 1845, najnowszy – z 1938. Poza słownikiem, publikacja nasza zawiera opracowania, z których pierwsze poświęcone jest  dziejom instytucji sądu rozjemczego w Prusach i na Śląsku, drugie zaś opisuje zjawisko agresji językowej oraz analizuje zgromadzone wyzwiska według przynależności do odpowiednich pól semantycznych.

Strzeleccy chłopi obrażali się wzajemnie bardzo umiejętnie i kreatywnie. Oczywiście, istniały wyzwiska bardziej i mniej popularne. Do najliczniej reprezentowanych w protokołach należą np.: piorun, bestia, gid i gizd, złodziej, często wzmacniane wymyślnymi określeniami: diabelski, a nawet stodiabelski, ożarty, paskudny, przeklęty, sakramencki, smarkaty, także gizdawy i pioruński. Ale i te rzadziej pojawiające się w protokołach wyzwiska warte są uwagi badacza: gałganie, nicpotoku, smyku (Kadłub, 1871);  Ty wrzożu, ty ścochu, ty giździe, ty złodziejko; boś mi talarek porwała (Płużnica Wielka, 1875); Ty podciepie, ty sesrańcu, ty niedołungo, wy gizdy (Kamień Śląski, 1933). Specjalne określenia obelżywe dotyczyły wyłącznie kobiet; jak łatwo się domyślić, najczęściej zarzucano im niemoralne prowadzenie się: Ty lumpie, ty giśdzie, ty żadniku, ty wszaużu, boś się zaszła za granicę gónić, bo cię nie ma kto przejechać w doma, toś zaleciała na granicę, coby cię tam kto przejechoł (Kalinów, 1890); dzicie ją, szmata, kurwa, bo ci mularze przyjechali, to ona tesz przyszła, po by nie miała się z kim jachracz, ta motyka (Izbicko, 1872). Właśnie motyka okazuje się jednym z najbardziej obraźliwych i najliczniej poświadczonych wyzwisk kobiecych. Ciekawe jednak,  że podobne znaczenie nadawano słowu dama: Ty kurwo, tyś z Jendryskiem miała dwoje dzieci; ty Damo, ty darmodaiko, ty motyko, ty waku (Rozmierka, 1864). Dama figuruje więc w słowniku jako kobieta lekkich obyczajów obok leksemów: dziewa, dziewka, fląpa, foca, gonica, jachraniec, peda, szmata.

Także wobec mężczyzn stosowano obelgi nawiązujące do seksualności: ty kurwiożu, jajca ci przi samej rzici uciąć, ty złodzieju (Kadłub 1869); Góny, góny byku, ty chęgszie, kurwiorzu, tyś moja kobieta po górze gónioł (Adamowice, 1901). O ile jednak wykorzystywanie tej tematyki w wypowiedzeniach obraźliwych wydaje się dość zrozumiałe, o tyle może zaskakiwać - jak na tradycyjną wiejską społeczność w XIX wieku – zestawienie wulgarnej treści z formułą modlitewną, jak w poniższym przykładzie: W imię Ojca i Syna i Ducha św. Chwała Panu Bogu, iżech już te kurwiestwo z domu pozbyła (Staniszcze Małe, 1889).

Obfitą dokumentację znajdują w naszym słowniku wyzwiska związane ze światem zwierząt: bocian, byk, cielę, dudek, gid i gizd (zb. ‘robactwo’), gnida, jałowica, jeleń, kalęba (‘stara krowa’), kamela, kiernoz, klacza, kocur, koń, kopruch (‘komar’), kot, koza, krowa, królik, kura, liszka (‘lis’), maciora, małpa, marcha (‘stary koń’), osioł, prosię, robak, ropucha, saroń (‘samiec sarny’), słoń, sowa, suka, szpak, szwab (‘karaluch’), ślimak, świnia, wielbłąd, wieprz, wół, wrona, żaba.  Zbiór ten można wzbogacić dzięki licznym derywatom rzeczownikowym, jak np. cieluch, gizdula, królica, małpica, psiara, psiarek, psiarz, wszarz, zającula, czy przymiotnikom utworzonym od poszczególnych nazw zwierząt. Wyzwiska takie, zwykle wkomponowane w dłuższe wypowiedzi, zawierają ogromny ładunek emocjonalny: Tyś nieporządnoł kobieta; Ty świnio ozartoł; joł ci do ślepi mogę napluć; chłopów za iaica ciągła (Krośnica, 1887). Jakkolwiek zabawnie to brzmi, była to wielka zniewaga, zwłaszcza wygłoszona publicznie, nie dziwi zatem, że sprawa znalazła swój finał w sądzie rozjemczym.

Specjalnej uwagi warte są zgromadzone w słowniku pogróżki, czyli wypowiedzenia zapowiadające jakieś konkretne działania wobec interlokutora, np.: Ty jasny pierunie, Ty smarkulo! Ty tu nie masz nic do rozkazu. Jak cię liznę w pysk, to się ziemi chycisz. Ty sobie gąsionę przedemną utrzyj! (Łaziska, 1884); Jeno sobie daj pozór, bo jak ja ciebie raz kędy dopadnę, to mnie sobie ty będziesz pamiętał (Płużnica Wielka, 1874). Nie zawsze poprzestawano na groźbach werbalnych, czasem wyzwiska i pogróżki prowadziły do rękoczynów: nazywał sapramentschkę kląkrę i raz uderzył grabiami bez tyłek (Kolonowskie, 1868). Wśród wypowiedzi tego typu znajdujemy też takie, które świadczą o żywych ówcześnie lokalnych animozjach pomiędzy mieszkańcami pobliskich miejscowości: Ty soroniu z Gonschiorowitz, ty mietlorzu, ja tobie flaki wydepcę, wyzyniemy ciebie ze Sucholony, nie będziesz się długo na Sucholonach roztopierzał (Suche Łany, 1927). Postawy takie obserwujemy także w odniesieniu do członków innych narodowości i grup etnicznych. W protokołach sporo jest nieżyczliwych komentarzy dotyczących Żydów, Cyganów, Niemców i Polaków. Także odmienność religii czy światopoglądu staje się źródłem powstawania wyzwisk: ty lutrze, ty luteroku, ty huzycie/huzytko, a nawet ty demokracie.

Dość licznie reprezentowane są także ciekawe związki frazeologiczne, czasem takie, które nie mają potwierdzenia w dotychczas opublikowanych zbiorach. Ty mi masz gówno do rozkazu, czyli ‘nie możesz mi rozkazywać’ – powiedziała pewna kobieta do innej kobiety w 1879 roku w Adamowicach. To samo powiedzenie zostało także użyte w Kamieniu Śląskim w roku 1883, w Łaziskach w 1894, w Płużnicy Wielkiej kilkakrotnie w latach 70. XIX wieku. Było ono widać w tamtych czasach dość rozpowszechnione. O kobiecie, którą podejrzewano o nieokiełznany temperament seksualny, mówiono, że nie jest kontent na swoim chłopie (Adamowice, 1881) lub nie może się na jednym chłopie kontentować (Łaziska, 1890). Jeśli zaś ktoś lubił się obnosić z bogactwem, którego nie zawdzięczał swojej pracy, uważano, że paradzi się z czyjego (Adamowice, 1879).

Nie sposób oczywiście twierdzić, że wyrazy wulgarne, silne emocjonalizmy i obscena są w języku pożądane. Zawsze stanowią one wyraz agresji, wypływają z chęci obrażenia i poniżenia innej osoby. Protokoły sądów rozjemczych zawierają jednak wiele wartościowego materiału językowego, będącego dokumentem dawnych sporów, ludzkich emocji i sposobów postrzegania świata. Gromadzą fragmenty autentycznych wypowiedzi, które padły podczas rodzinnych lub sąsiedzkich kłótni sto czy nawet niemal dwieście lat temu. Odsłaniają one niezwykły świat przeszłości, przywołują sylwetki nieżyjących dawno ludzi, ich postawy, przekonania, emocje, a przede wszystkim – język.

Nasza przygoda z księgami sądów rozjemczych świadczy o tym, że archiwa państwowe, zwłaszcza te położone na terenach objętych wieloletnimi wpływami różnych kultur i języków, skrywają jeszcze wiele tajemnic. Mogą zawierać wiele niezwykle interesujących tekstów, będących świadectwem nieznanego dotąd oblicza dawnej polszczyzny. 

.