Koronawirus. Nasze pojedynki z czasem pandemii

Zdjęcie nagłówkowe otwierające podstronę: Koronawirus. Nasze pojedynki z czasem pandemii

Instalacja autorstwa prof. Mariana Molendy - przed jego pracownią rzeźbiarską w Nysie

Skoro rządzący światem nie byli przygotowani na koronawirusowy kataklizm, to trudno się dziwić, że zaskoczył on także każdego z nas. Na różne sposoby próbujemy nie dać się pokonać temu zaskoczeniu.

Prof. dr hab. Marian Molenda, kierownik Katedry Sztuk Pięknych, prowadzi Pracownię Rzeźby na Wydziale Sztuki Uniwersytetu Opolskiego:

- Wraz z epidemią koronawirusa świat się zatrzymał. I to zatrzymał nie tylko w ten widomy sposób, działający na nas obezwładniająco z panoramą wyludnionych ulic, pustymi pasażami handlowymi, widokiem pojedynczych osób w maseczkach na spacerze z psem, jezdniami bez korków… Świat się zatrzymał w nas. I w tym punkcie stopu, zatrzymania znalazły się właściwie tylko pytania dotyczące epidemii: kiedy punkt kulminacyjny, kiedy spadek zachorowań, czy zachoruję ja, czy złapią to moi bliscy, czy zachowam pracę, czy przetrwa moja uczelnia … Świat się zatrzymał na chwili oczekiwania, co będzie dalej z epidemią i z nami. Mnogość spraw, które przed pandemią tak mocno nas zaprzątały, gdzieś się ulotniła, a przynajmniej ograniczyła.

A kiedy to wahadło znowu ruszy, boję się, że już nie będzie tak jak kiedyś. Najbardziej smuci mnie przeczucie, że nie odzyskamy już tej bliskości, jaka łączyła ludzi przed pandemią – bliskości fizycznej i emocjonalnej. Myślę, że długo będziemy się trzymać na bezpieczny dystans, obserwować się, analizować, czy „jest bezpiecznie”, chłodno kalkulować, myśleć z lękiem, czy aby na pewno ludzie wokół mnie – na ulicy, w autobusie, w parku, w sklepie - są zdrowi. Ta bariera to będzie cena – oczywiście oprócz tej najwyższej, którą płacą ludzie na całym świecie – pandemii.

Obecna sytuacja jest na pewno swego rodzaju wyzwaniem dla artystów i wykładowców uczelni. Mam w głowie wiele obrazów, wiele wizji rzeczy, które mogę zrobić jako rzeźbiarz. Powiem też, że trochę dziwnie się czuję, bo nie tak dawno ukończyłem instalację, na którą składa się piętnaście symbolicznych czarnych postaci zwieńczonych… koroną… Przeczucie?

Jeśli chodzi o moje życie w czasie pandemii to dzielę je między dom i nyską pracownię, którą szczęśliwie mam blisko. Pracuję nad swoimi projektami, jednak bardzo brakuje mi bezpośredniego kontaktu z ludźmi: współpracownikami, studentami Wydziału Sztuki, z którymi spotykamy się jedynie przed komputerem, podczas zdalnego prowadzenia zajęć. Musimy być cierpliwi …

Notowała Beata Łabutin

.