Koronawirus. Nasze pojedynki z czasem pandemii
Skoro rządzący światem nie byli
przygotowani na koronawirusowy kataklizm, to trudno się dziwić, że zaskoczył on
także każdego z nas. Na różne sposoby próbujemy nie dać się obezwładnić temu
zaskoczeniu.
Dr hab. Elena Yazykova, prof. UO, kierownik Europejskiego Centrum Paleontologii UO, Instytut Biologii: - Niemal cały dzień zajmuje mi teraz przygotowanie kolejnego wykładu, bo muszę go napisać – jest to o wiele trudniejsze, nie mówiąc już o tym, że o wiele bardziej czasochłonne. Nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu ze studentami, tym bardziej, że podczas tradycyjnego wykładu mam sposobność korzystać z prezentacji i na bieżąco komentować kolejne zdjęcia czy informacje. Czasem nagrywam komentarze do niektórych slajdów, jednak dużych plików nie da się załadować na platformę Moodle. Jednak studenci niezbyt doceniają naszą pracę i rzadko zaglądają do wysłanych materiałów – na Moodle możemy śledzić ich aktywność; pozostawia ona, niestety, wiele do życzenia...
Moja codzienność to w tej chwili ekran komputera, z przerwą na posiłek czy kawę. I krótkie wypady do sklepu, kiedy jest to konieczne.
Mam wrażenie, że pracuję teraz więcej niż kiedykolwiek, a dokładniej – więcej sił muszę wkładać w tę pracę. I tak nie mam najgorzej, bo mogę na przykład podjechać na uniwersytet, wziąć potrzebną kolekcję i pracować nad nią w domu. Mój mąż John Jagt, znany paleontolog z Holandii, takiej możliwości nie ma – Muzeum Historii Naturalnej w Maastricht, w którym pracuje, zostało do końca maja zamknięte.
Dzień zaczynam od porannej kawy i telefonów do bliskich – ja jestem uziemiona w Opolu, na siódmym piętrze bloku na osiedlu Armii Krajowej, mąż w Holandii, a córka w Petersburgu. Wymieniamy informacje i dobre myśli, bo wzajemne straszenie się i panika naprawdę nikomu nie służy. Córka Alena jest nauczycielką języka angielskiego w prywatnej szkole języków obcych, prowadzi zajęcia zdalnie, więc opowiada, jak jej to idzie, a nie jest to łatwy sposób nauczania, nie tylko obcego języka… Opowiadamy sobie, co słychać u znajomych, przyjaciół, u rodziny, która jest rozproszona po całym świecie.
Najbardziej dokucza mi samotność. Córka ma chociaż kota, który ma na imię Radosław, czyli ten który przynosi radość… Kontaktuję się też z moimi znajomymi, m.in. z kolegą, młodym paleontologiem z Kaliningradu, ogromnym entuzjastą paleontologii. I widzę, jak ten zdolny człowiek, u progu kariery, powoli wpada w depresję, tym bardziej, że jego żona, z powodu epidemii, przebywa gdzieś w środkowej Rosji, dokąd pojechała odwiedzić rodziców i utknęła. Staram się go przekonać, że musi coś robić, napisać artykuł naukowy, sprawozdanie z grantu, odrobić zaległości, który każdy z nas ma czy też porozmawiać z przyjaciółmi. Może mamy ten czas właśnie po to, żeby przyhamować, zatrzymać się w miejscu i doprowadzić swoje myśli do porządku… Niepokoję się o moją 90-letnią ciocię, jest w grupie ryzyka, więc dla jej dobra rodzina ograniczyła z nią bezpośredni kontakt. Ale w Petersburgu odpowiednie służby dowożą seniorom żywność, więc myślę o niej optymistycznie. W ogóle odganiam złe myśli, staram się zachować spokój, żartować, nie wsłuchiwać się w kolejne komunikaty i nie ulegać panice.
W przerwach między przygotowywaniem kolejnych wykładów – czytam. Od długiego czasu nie miałam takiej możliwości! Właśnie skończyłam powieść „Sołowiow i Łarionow” Jewgienija Wodołazkina, poleciła mi ją moja córka. To opowieść o generale, białogwardziście, którą przekazuje nam młody naukowiec piszący swoją pracę doktorską w końcówce lat 90. XX wieku. Mamy więc i wątki sięgające lat 20., i te bardziej mi współczesne, bo dotyczące okresu rosyjskiej pierestrojki. Dla mnie jest to podwójnie interesujące, bo to były lata mojej młodości.
A skoro już o literaturze i o tym, że nie można się poddać, że trzeba coś robić… To właśnie w czasie epidemii, była to dżuma roku 1832, Aleksander Puszkin, przebywający na kwarantannie na wsi, napisał piękny wiersz „Z uczty podczas dżumy”…
A Wladimir Wysocki latem 1970 r., kiedy na południu ZSSR pojawiło się zagrożenie cholerą i została ogłoszona kwarantanna, napisał piosenkę „Nie kupują żadnego jedzenia”, znaną też pod tytułem „Cholera” (tutaj)
I jeszcze jedną piosenkę Wysockiego na ten czas polecam: „Gimnastyka poranna” (tutaj).
Życzę wszystkim dużo zdrowia i spokoju ducha.
Wszystko mija. TO też minie.
Dr
Grzegorz Haber, zastępca dziekana Wydziału Nauk o Polityce i Komunikacji
Społecznej UO: - Okres lockdownu
sprzyja refleksji nad codziennością, jest też jednak związany ze znacznym
wysiłkiem, by wszystkie realizowane projekty toczyły się zgodnie z założeniami,
ale już w nowej rzeczywistości. Z dnia na dzień musiałem przeorganizować swój
kalendarz, w którym spotkania z innymi ludźmi były standardowym wypełniaczem
roboczego dnia. Szokiem dla mnie było oczyszczenie kalendarza z wszelkich
wyjazdów krajowych i zagranicznych w okresie najbliższych kilku miesięcy.
Pozorne odłożenie „na później”, ale realne odwołanie tychże może mieć ogromny
wpływ na poziom efektywności moich działań ze względu na uzyskiwane przy okazji
wartości: pomysły na wspólne projekty, które rodziły się w bezpośrednim
kontakcie; kształtowanie poziomu zaufania, wynikające z poznania na żywo
partnera biznesowego, a także, z czego coraz więcej współpracowników zdaje
sobie właśnie sprawę - pozytywne oderwanie od miejsca pracy, które obecnie jest
swojskie i własne, ale powoli zaczyna denerwować i przeszkadzać w wykonywaniu
obowiązków… Organizacja pracy w domu jest prawdziwym wyzwaniem, gdy w tym samym
pokoju mamy również coworkera w
postaci pracującej zdalnie żony oraz przedszkolaka, który przecież może się nudzić...
Wszystkie te czynniki muszę wziąć pod uwagę współpracując z koleżankami i
kolegami z pracy, naszymi studentami, ludźmi spoza naszej organizacji, a także
instytucjonalnym otoczeniem zewnętrznym, zdając sobie sprawę, iż dla wielu osób
sytuacja, w której się znaleźliśmy jest o wiele większym problemem i wyzwaniem.
„Jak mam uczestniczyć w zajęciach, jeżeli na głowie mam walkę o bieżące utrzymanie, gdyż moja umowa zlecenie na kwiecień nie została podpisana? Jak prowadzić zajęcia w formie wideokonferencji, jeżeli nigdy nie realizowałam projektów ze studentami w przestrzeni internetowej? Jak przeprowadzić zaplanowane badanie ilościowe bez możliwości zrealizowania go na ulicy”?” – to tylko jedne z wielu pytań, które usłyszałem od różnych osób w ciągu ostatnich dni. Zdecydowanie uświadamiają mi, iż sytuacja, którą przecież również, w niewielkim stopniu, staram się zarządzać, wymaga specjalnych środków i większego poświęcenia: czasu, środków finansowych, organizacji działań oraz dostępności i przede wszystkim wyższego poziomu empatii. Cieszę się, że w najbliższym otoczeniu, dzięki nadzwyczajnej pomocy współpracowników Wydziału Nauk o Polityce i Komunikacji Społecznej oraz jednostek ogólnouczelnianych, udaje się nam stwarzać warunki do efektywnego i spokojnego działania. Zapewnienie komfortu pracy i studiowania dla ponad 500 osób w tak nadzwyczajnych okolicznościach nie jest celem samym w sobie, ale środkiem do osiągnięcia w przyszłości jeszcze wyższego poziomu współpracy. Już teraz wyraźnie widzę, że z aktualnej wyjdziemy wzmocnieni a osiągnięte kompetencje będziemy chcieli i musieli odpowiednio spożytkować w przyszłości.
Mam nadzieję, że okres dystansu społecznego nie będzie okresem całkowitego zamknięcia. Dlatego też staram się utrzymywać codzienną rutynę: poranne biegi, godzina na samorozwój, godzina z książką oraz wyłączny czas dla rodziny, w ramach którego nie ma żadnych zewnętrznych rozpraszaczy... Jeżeli w ramach kolejnych przeglądów tygodnia wciąż będę mógł z dotychczasowym przekonaniem stwierdzać, iż „trzymam rękę na pulsie” uznam, że nadal działamy i jest OK.
Prof. dr hab. Krystyna Czaja, kierownik Katedry Technologii Chemicznej i Chemii Polimerów Wydziału Chemii UO:
Jeśli o mnie chodzi nie nudzę się, a wręcz wydaje mi się, że mam więcej zajęć niż w „normalnych” czasach, pozostając w domu. Oprócz wypełniania codziennych obowiązków domowych i zakupów żywności co kilka dni (oprócz męża mam pod opieką moją mamę, wymagającą, ze względu na wiek, szczególnego dbania o odporność, a stąd odpowiednie odżywianie) zajmuję się pracą zdalną głównie przy komputerze.
W tym semestrze nie mam na szczęście bezpośrednich zajęć ze studentami, ale kilka dni temu opracowałam obszerną prezentację dla studentów ilustrującą tematykę badawczą realizowaną w podległej mi Katedrze Technologii Chemicznej i Chemii Polimerów wraz z propozycjami tematów prac dyplomowych dla studentów, co – o ile wiem – przez prowadzących seminaria dyplomowe zostało rozesłane studentom. Niezależnie od tego w bieżącym kontakcie mailowym z obecnymi dyplomantami analizuję dotychczasowe wyniki ich badań i koryguję opracowane już fragmenty ich prac dyplomowych. Z kolei ze współpracownikiem zdalnie pracujemy nad publikacją. To najważniejsze ostatnio prace, niezależnie od bieżących spraw konsultacyjno-administracyjnych (wykonywanych także zdalnie). Ze względu na finalizowanie pracy badawczej, w której uczestniczy podległy mi zespół z naszego Instytutu, realizowanej w ramach projektu Narodowego Centrum Badań i Rozwoju przez jedną z kędzierzyńskich firm, od pewnego czasu analizuję, opracowuję i aktualizuję wyniki wykonanych badań w formie raportu niezbędnego do rozliczenia tej pracy oraz całego projektu.
A w ramach działalności poza uczelnią, z początkiem bieżącego roku, jako przedstawicielka Polskiego Towarzystwa Chemicznego, zostałam powołana w skład Sektorowej Rady ds. Kompetencji Sektora Chemicznego, która działa w ramach projektu finansowanego przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości. Rada skupia przedstawicieli instytucji rynku pracy i podmiotów edukacyjnych różnych szczebli tworząc szerokie, otwarte partnerstwo, którego celem jest tworzenie warunków organizacyjnych, legislacyjnych i edukacyjnych służących podnoszeniu kwalifikacji kadry sektora chemicznego i branż pokrewnych w Polsce. To taka najbardziej ogólna charakterystyka celu projektu i zadań Rady, jako swego rodzaju łącznika między biznesem a instytucjami edukacyjnymi różnych szczebli, jako „dostarczycielami” odpowiednio wykwalifikowanej kadry. Dla terminowej realizacji zadań zaplanowanych w projekcie, członkowie Grupy Sterującej projektu i przedstawiciele kierownictwa wymienionej Rady Sektorowej, której z wyboru przychodzi mi przewodniczyć, opracowują i konsultują różnorakie dokumenty oraz wykonują zaplanowane zadania m.in. w ramach intensywnych kontaktów mailowych i cotygodniowych telekonferencji. W najbliższy wtorek, podczas kolejnego takiego spotkania, będziemy testować system komunikacji, który umożliwi nam prowadzenie zdalnych posiedzeń plenarnych wszystkich członków Rady oraz przeprowadzanie zdalnych głosowań.
A tak przy
okazji, to przystosowując się do obecnej sytuacji, planujemy zbierać i propagować informacje dotyczące obecnej już
gotowości sektora chemicznego oraz dostosowywania się firm tej branży, a także
inwentaryzacji potrzeb w tym zakresie. I dosłownie kilka godzin temu od
zaprzyjaźnionego właściciela jednej z kędzierzyńskich firm otrzymałam materiał
dotyczący opracowania u nich środka do dezynfekcji powietrza i powierzchni oraz
sposobu jego stosowania. Zajmę się zapewne rozpropagowaniem tego materiału.
Pytała: Barbara Stankiewicz