Prof. Marian Zembala, nasz wykładowca, doktorem honoris causa UM we Wrocławiu
Prof. Marian Zembala to druga w historii naszej uczelni
– po wybitnym językoznawcy prof. Stanisławie Gajdzie - osoba wyróżniona
najwyższym laurem akademickim: doktoratem honoris causa.
Prof. Zembala jest zatrudniony w Zakładzie Medycyny Rodzinnej i Zdrowia Publicznego na Uniwersytecie Opolskim, jest też wielkim przyjacielem naszej uczelni i orędownikiem najpierw powołania, a teraz rozwoju kierunku lekarskiego.
Tytuł doktora honoris causa nadał profesorowi Uniwersytet Medyczny im. Piastów Śląskich we Wrocławiu. To właśnie tam, 50 lat temu, rozpoczął studia medyczne i swoją wielką przygodę z medycyną. Pierwsze kroki jako chirurg stawiał właśnie we Wrocławiu, od wielu lat pracuje na Śląsku. Jest prezesem Polskiego Towarzystwa Kardio-Torakochirurgów, wraz z prof. Zbigniewem Religą i prof. Andrzejem Bochenkiem współtworzył zabrzańską klinikę kardiochirurgii i transplantologii. Od 1993 roku jest dyrektorem Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Z naszą uczelnią związany jest od kilku lat, służąc m.in. wsparciem merytorycznym i organizacyjnym przy powoływaniu kierunku lekarskiego.
Profesor Zembala ma w dorobku ponad 800 prac publikowanych w polskich i zagranicznych wydawnictwach naukowych, był ministrem zdrowia w rządzie Ewy Kopacz.
Uroczystość, w której wzięli udział JM Rektor UO prof. dr hab. Marek Masnyk i prorektor UO prof. dr hab. Wiesława Piątkowska-Stepaniak, składając laureatowi gratulacje i podziękowania, była bardzo wzruszająca. W swoim wystąpieniu profesor Zembala mówił m.in. o wielkich ludziach medycyny związanych z Wrocławiem, podkreślił też, że medycyna to działanie zespołowe, w którego centrum zawsze musi znajdować się chory.
Ogromnie wzruszony profesor dziękował też swojej rodzinie i kolegom: wybitnym lekarzom zagranicznym, którzy przyjeżdżali na jego prośbę do Polski, by uczyć adeptów medycyny, przede wszystkim jednak tym, z którymi pracuje w zabrzańskim szpitalu. – Kiedy niespodziewanie przyszła choroba, która zatrzasnęła przede mną drzwi sali operacyjnej, oni troszczą się o szpital – mówił. – Niczego dobrego nie zrobiłem sam. Wszystko, czego dokonałem, jest także ich dziełem.
Mówił też, zwracając się do studentów: – Po tym poznaje się dobrego lekarza, ile czasu spędza przy trudnym chorym. Sensem naszej pracy, naszą religią jest chory. Leczenie chorych to jest nasza nigdy niekończąca się modlitwa.
Profesorowi zgotowano owację na stojąco.
Zdjęcie: Tomasz Walów, UM we Wrocławiu