12 tomów niekończącej się historii – Kresowa Atlantyda

Zdjęcie nagłówkowe otwierające podstronę: 12 tomów niekończącej się historii – Kresowa Atlantyda

12 tomów niekończącej się historii – Kresowa Atlantyda. Taki tytuł nosiło spotkanie z prof. dr. hab. Stanisławem S. Nicieją w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Opolu, które odbyło się 9 stycznia 2019 r., a któremu towarzyszyła wystawa zdjęć i plakatów ze spotkań autorskich profesora (jak zapowiedział dyrektor biblioteki Tadeusz Chrobak, 24 stycznia o godz. 13 profesor Nicieja będzie oprowadzał chętnych po tej wystawie).

Czytelnia biblioteki była wypełniona po brzegi – ci, dla których zabrakło miejsca, oglądali spotkanie na monitorze. Tadeusz Chrobak: – Zawsze martwię się o frekwencję, ale tym razem nie miałem takich obaw. I cieszyłem się, że po powodzi w bibliotece zostały wzmocnione stropy…

Profesorowi Nicieji towarzyszyła żona Halina, bez której pracy – co podkreślił autor – wydanie dwunastu tomów Kresowej Atlantydy nie byłoby możliwe, oraz Bogusław Szybkowski, właściciel Wydawnictwa MS, wydawca serii. Serii, która miała początkowo liczyć najwyżej 5–6 tomów.

Prof. Stanisław S. Nicieja: – Myślałem, że w tylu tomach zawrę historię 200 miast, które Polska straciła po wojnie. W pierwszym, poświęconym dużym miastom, o Lwowie napisałem raptem 40 stron. W 12. tomie, tylko o Zbarażu, czyli o wsi, a później miasteczku, jest 100 stron… Bo stała się rzecz nieprzewidywalna: zasypała mnie lawina korespondencji i ludzkich historii, często bardzo osobistych, wyciągniętych ze wspomnień i domowych archiwów. I to trwa do dziś – nie mogę przestać, nie mogę odpocząć, bo nacisk czytelników jest ogromny. Zaskakująca jest też recepcja tych książek, o czym przekonuję się na spotkaniach autorskich organizowanych w całej Polsce. Jest to dla mnie wielka satysfakcja, mimo zmęczenia czuję  wtedy, że ta moja praca ma sens. I że muszę się spieszyć, żeby zdążyć, zanim odejdą ci ostatni, co pamiętają. Bo spójrzmy – ileż Lwowa ubyło wraz ze śmiercią Jerzego Janickiego, który o tym mieście wiedział wszystko…

Profesor przyznał, że nie lubi określenia Kresy: – To była przecież Polska, tyle że w innych granicach! Jestem historykiem, a trudno dziś być nim w Polsce, bo różni nadzorcy polityczni, którzy ciągle występują pod innymi znakami każą pisać tak, jak oni uważają. Dziś można wymyśleć komuś biografię, można postawić mu pomnik i nie weryfikować tego. Kiedyś nie wolno było śpiewać pieśni My, pierwsza brygada, dziś odwagi wymaga zaśpiewanie Oki (red.: piosenka powstała w lipcu 1943 r. w obozie 1 Dywizji im. Tadeusza Kościuszki w Sielcach nad Oką).  Kiedyś ważny był gen. Zygmunt Berling, dziś – tylko gen. Władysław Anders. W kolejnym, trzynastym tomie, piszę właśnie o generale Berlingu – i mam z tym ogromny kłopot… Chcę pokazać, że obaj, i Anders, i Berling, byli ważni, że to był czas, kiedy trzeba było grać na dwóch fortepianach, że gdyby nie działania Berlinga i Wandy Wasilewskiej te nasze granice wyglądałyby zupełnie inaczej.

W 11. tomie swojego cyklu profesor skupia się na stolicy Polesia – Pińsku i okolicznych wsiach umiejscowionych w międzyrzeczu Prypeci, Piny i Horynia. Opisuje nieistniejące pałace i dwory, które niegdyś należały do dobrze znanych polskich rodów: Wysłouchów (Perkowicze), Skirmuntów (Mołodów i Porzecze), Steckich (Międzyrzecz Korecki) czy Kieniewiczów (Dereszewicze).

W 12. tomie autor zabiera nas m.in. do Zbaraża, słynnego za sprawą Henryka Sienkiewicza. I tu zapoznamy się z historią słynnych zamków, pałaców i rezydencji kresowych w Podhorcach, Olesku i Koropcu, które były niegdyś własnością wspaniałych rodów magnackich: Koniecpolskich, Rzewuskich, Sanguszków czy Badenich.

Podobnie jak w poprzednich, i w  tych tomach Kresowej Atlantydy opowieść profesora Nicieji przetykana jest unikatowymi fotografiami i anegdotami. O Józefie Weyssenhoffie, który przegrał fortunę w pokera – a grał, pewien zwycięstwa, ze stryjecznym bratem cara, Borysem, mając na ręku cztery króle (Borys, okazało się, miał cztery asy!), co zaowocowało nie tylko upadkiem finansowym, ale i rozwodem. Po czym napisał poczytną i bardzo dochodową powieść Soból i panna. O Luizie Boyd, amerykańskiej miliarderce, która zakochała się w Polesiu, a cykl jej zdjęć z tej krainy, prezentowany na wystawie na Manhattanie, przyciągnął tłumy Amerykanów, co zapoczątkowało modę na Polesie. O mszach odprawianych w Stanisławowie – za pokój duszy Wołodyjowskiego, o proteście mieszkańców Zbaraża wobec planów budowy na placu, gdzie miał, według nich, się znajdować grób sienkiewiczowskiego Longina Podbipięty…

 Autor przywołuje także wiele postaci związanych z tymi stronami – Ryszarda Kapuścińskiego, Lwa Rywina, Aleksandra Małachowskiego, Józefa Światły, Romana Sanguszki… Opowiada o ich losach, przypominając zapomniane lub przemilczane fakty z ich życia, okrasza te opowieści wydarzeniami z historii, malując tym samym szeroką, barwną panoramę tych dawnych, polskich miast i miasteczek.

Tekst: Barbara Stankiewicz-Buchowska

Fot. Jerzy Stemplewski

 

1
6
6
6
6
6
.